Padało. Nieprzerwanie od wielu
godzin. Chciała uciec przed kolejną, bezsenną nocą. Zarzuciła szary płaszcz i
wyszła. Uciekając przed natłokiem myśli, zapuściła się w labirynt pustych ulic.
Zamyślona, nie zauważyła nadciągającego niebezpieczeństwa. Nagle z cienia
wyłoniła się zakapturzona postać. Bez słowa uderzyła do ataku. Ciosy padały
jeden za drugim, aż nie padła na kolana, zasłaniając głowę przed kolejnymi
razami.
-Hej! Zostaw ją.
Krew zalewała jej oczy, toteż nie
wiedziała co się dzieje. Słyszała odgłosy szamotaniny, tłumione przekleństwa,
kilka ciosów i pośpieszne kroki.
-Wszystko w porządku? Może pani
wstać?
Kręciło się jej w głowie i miała
mdłości, ale spróbowała się podnieść.
-Tylko kilka kroków. Niebezpiecznie
jest w tej okolicy, najlepiej będzie, jak pójdziemy do mnie. Ta rana wygląda
paskudnie.
Idąc po schodach niemal zemdlała,
ale poczuła się odrobinę lepiej, gdy ziemia pod jej stopami przestała się
kołysać, a ona mogła się położyć. Ktoś z prawą zawodowej pielęgniarki zaczął obmywać
jej czoło. Otworzyła oczy. Pochylała się nad nią dziewczyna o białych włosach i
azjatyckich rysach twarzy. Była piękna.
-Dlaczego to sobie wytatuowałaś? –
Zapytała dotykając rysunku owada na szyi dziewczyny.
-Muchy lecą do gówna, a ja czasem
czuję się jak gówno.
Te słowa bolały. Podniosła się i
delikatnie pocałowała delikatną skórę. Dziewczyna cofnęła się i dotknęła szyi,
jakby usta rannej kobiety zostawiły na niej ślad.
-Nie bój się. Przepraszam, to
chyba przez to uderzenie w głowę.
Znowu się położyła i zasłoniła
oczy przedramieniem. Myślała, że została sama, do czasu, gdy poczuła głaskanie
po udzie. Była tutaj. Jak kotek domagała się pieszczoty, ale jej mina
świadczyła o tym, że walczy sama, ze sobą. Jakby nie zasługiwała na odrobinę
przyjemności.
-Nie ma nic lepszego na
bezsenność od bliskości. Pozwól mi.
Tym razem pocałunek był długi i
namiętny. Ich języki zetknęły się i zaczęły falować, tańczyć i badać siebie
wzajemnie. Dłonią objęła cienką szyję dziewczyny i przesunęła w dół,
natrafiając na rowek miedzy piersiami. Palcem zatoczyła koło wokół sutka.
Podziwiała filigranowe, umięśnione ciało do momentu, aż poczuła, że jest
wilgotna. Jednym pchnięciem położyła swoją wybawczynię na plecach, polizała
płaski brzuch, zabłądziła w dolinie pępka i wspięła się na szczyt kości
biodrowej. Dziewczyna miała łono porośnięte jasnymi, delikatnymi włosami i
pachniała oszałamiająco.
Ochoczo poddawała się
pieszczotom. Otworzyła się, zapraszając do środka. Najpierw zawędrował tam
czubek języka, potem palce. Ślina mieszała się z sokami. Ssała nabrzmiałą
łechtaczkę nie spuszczając wzroku z dwóch wzgórz na które padało światło
ulicznej latarni. Cienie zafalowały, gdy drżenie ogarnęło uda dziewczyny.
Zacisnęła dłonie na pościeli, plecy wygięła w łuk, odchylając głowę, a z jej
gardła wydobył się przeciągły jęk rozkoszy.
-Jak udało ci się go pokonać,
jesteś taka malutka. Nie pozwolę ci więcej czuć się jak gówno…
Przytuliła rozgrzany policzek do
brzucha w kolorze mleka i po raz pierwszy od bardzo dawna zasnęła.