piątek, 16 listopada 2012

Wstążka



Pracowała u niego od kilku tygodni. Na początku ją irytował, ale z czasem zobaczyła jego staranie. Żałosny mężczyzna stał się interesującym. Pokornie znosił jej pogardliwe spojrzenie, niezmiennie czekając na nią w starannie wyprasowanej koszuli i spodniach w kant. Otwierał drzwi, zapraszał do środka, proponował coś do picia. Zwykle odmawiała. Zamykała się w łazience i zakładała robocze ubrania. Uzbrojona w gumowe rękawiczki, zestaw ścierek, spryskiwaczy i odkurzacz ruszała na ratunek pokojom, z którymi stary kawaler nie dawał sobie rady.
On w tym czasie, siadał na fotelu, z dłońmi na kolanach i starał się nie przeszkadzać. Wiedziała jednak, że nie spuszcza z niej oka. Kiedy się schylała by wytrzeć z kurzu rzeźbione nogi pianina, gdy prężyła się na parapecie, starając sięgnąć karniszy i odsłaniając przy tym cienkie pasmo skóry na brzuchu.
Przyłapała go na tym. Straciła równowagę i odwróciła się, akurat gdy miał wzrok utkwiony w jej pośladkach ciasno opiętych przez dżins. Zmieszał się, skulił w sobie, jakby go ktoś uderzył. Nie chciała by się tak czuł. Co się stanie, jeśli da mu odrobinę przyjemności?
Stopniowo workowate koszulki zastąpiła skąpymi topami na ramiączkach, długi spodnie, zastąpiła o wiele wygodniejszymi szortami. W nim tez zauważyła zmianę. Ośmielił się zapytać, jak minęło jej droga, zażartować, a nawet uśmiechnąć.
Pewnego dnia, gdy weszła uderzyła ją zmiana. Grała muzyka. Dźwięki koncertu fortepianowego miękko rozchodziły się po pomieszczeniach. Tym razem, nic jej nie zaproponował, tylko podał kieliszek z białym winem. Zawahała się.
-Dzisiaj mam urodziny. Proszę cię, byś nie sprzątała. Możesz chwilę ze mną posiedzieć?
-Nie wiedziałam, nic nie przyniosłam.
-Nie szkodzi. Nie oczekiwałem tego.
Był ujmujący w tej swojej bezradności.
Siedzieli, popijając schłodzone wino i słuchali muzyki. Mogła wreszcie mu się przyjrzeć. Był w wieku jej ojca. Miał siwe, długie włosy, szerokie czoło. Smutne oczy tym razem jej nie śledziły.
Jednym haustem wypiła zawartość kieliszka. Wstał z uśmiechem czającym się w kącikach wąskich ust. Po chwili wrócił z butelką. Cofnął się gdy ją zobaczył.
Stała przy oknie, w samych spodniach. Plecami do niego, z lekko rozstawionymi nogami. Gdy usłyszała wstrzymywany oddech, dwoma palcami pociągnęła za koniec wstążki we włosach. Jasna fala, rozsypała się na jej nagich ramionach.
-Niech to będzie mój prezent dla ciebie. Wiem, że ci się podobam. Usiądź.
Bez słowa sprzeciwu wykonał jej polecenie. Na jego skroniach pojawiły się kropelki potu, a trzęsące się ręce oparł na oparciu fotela. Starał się zachować spokój, ale ciało go zdradzało.
Odwróciła się i pozwoliła by sycił się jej widokiem. Dotknęła swoich piersi i chwilę pocierała sutki. Pobudzone stanęły na baczności. Uklękła i na czworaka zaczęła się do niego zbliżać. Gdy była już prawie między jego nogami, przytuliła policzek do jego łydki i przeciągnęła po sztruksowej nogawce.
-Nie…- zaprotestował słabo.
-Ciii… dzisiaj ja dyktuję warunki.
Położyła palec na swoich wilgotnych wargach i uciszyła go gestem. Prowokująco wsunęła kciuk w lekko rozchylone, lśniące usta i czubkiem języka przeciągnęła po wnętrzu. Zaczęła ssać, wydając przy tym dźwięki mruczenia.
Usiadła na piętach i sięgnęła do paska jego spodni. Wciągnął brzuch. Powoli rozpięła. Przeciągała tę chwilę do granic możliwości. Głaskała go, pochylała się i piersiami ocierała o jego kolana. W końcu wyłuskała jego męskość, taką biedną i wymęczoną. Pieszczotą tchnęła w nią życie. Miękka skóra łagodnie poddawała się ruchom, ale dopiero gdy wzięła do ust, napęczniał, urósł i stanął na wysokości zadania.
Z przyjemnością patrzyła na to, jak mężczyzna przymyka oczy i modli się bezgłośnie. Odchylił głowę nadstawiając podskakującą grdykę.
Nie chciała by zabawa się skończyła, nim zaczęła na dobre, sięgnęła po wstążkę do włosów. Obwiązała nią dopiero co obudzonego przyjaciela. Gładki materiał bez trudu przesuwał się po nierównościach.
-Prezent powinien mieć opakowanie – zażartowała.
Pochyliła się jeszcze głębiej i przeciągnęła językiem po pomarszczonej szyi. Zbliżyła się do jego ust, napięcie rosło, gdy tak zbliżała się i oddalała, jednocześnie pociągając za wstążkę. To było jak tortura. Nagle odkryła w nim coś, z czego nie zdawał sobie sprawy.
Wplótł palce w jej włosy i wysapał błaganie.
Wysłuchała go z zadowoleniem.
Przejechała wymalowanymi paznokciami po jego podbrzuszu, ścisnęła jądra i złapała za twardy drążek. Wprawnymi ruchami, zaczęła doprowadzać go do orgazmu. Gdy napiął mięśnie i zobaczyła, że błądzi na granicy rozkoszy, nakierowała jego czubek na swoje piersi. Biała struga ochlapała jej ciało. Rozsmarowała lepki dowód na to, jak dużą przyjemność mu sprawiła, a dłoń oblizała.
-Za tydzień o tej samej porze?
Skinął głową, wciąż oszołomiony.
Na pożegnanie cmoknęła go w policzek.

wtorek, 13 listopada 2012

Magazyn



Z wahaniem otworzyła kopertę. Na egzotycznie pachnącej kartce papieru w kolorze kości słoniowej ktoś starannie wypisał adres i godzinę, oraz kilka zdań instrukcji. Poniżej odbito charakterystyczną pieczęć, dojrzały owoc ackee. Poznała go, choć tylko raz widziała zdjęcie. Kilka miesięcy temu, gdy skusiła się i zarejestrowała na tajemniczej stronie.
Niedojrzały owoc, gdy się go zje, zabija, dojrzały, otwiera się kusząco. Ryzykowna przyjemność. To tak jak z marzeniami, możemy przekroczyć granicę, ale tylko wtedy, gdy jesteśmy na to gotowi.
Myślała, że jest, teraz wątpiła. Gdyby jednak się wycofała, żałowałaby tego do końca życia.
Zdenerwowana podjechała na opuszczony parking. Robiło się ciemno, a ona marzła w cienkim płaszczu. Szpilki stukały o popękany asfalt. Wiatr rozwiewał jej włosy. Zaparkowała tuż pod wejściem opuszczonego magazynu. Rozejrzała się bezradnie wokół. To było tu. Weszła.
W środku było pusto, oprócz dziwnego podestu z krzesłem i lustrem znajdującego się w centrum pomieszczenia, nie było nic. Blade światło padało prosto na tą zaimprowizowaną scenę, reszta tonęła w mroku.
Zrobiło się jej gorąco. Wspomnienie pewnego, niepokojącego snu wróciło z całą wyrazistością, ale co innego o czymś śnić, wyobrażać sobie, a co innego…
Wzięła głęboki oddech i podeszła do krzesła. Dopiero wtedy zorientowała się, że nie jest sama. Podszedł do niej wysoki, szeroki w ramionach, ubrany na ciemno mężczyzna. Miał maskę na twarzy i skórzane rękawiczki.
-Czy zrobiłaś wszystko, tak jak ci napisano?
Skinęła głową.
-Dobrze, a teraz zdejmij płaszcz.
Przełknęła ślinę i drżącymi palcami zaczęła rozplatać pasek na biodrach. Powoli odpinała guziki, uderzając paznokciami o plastik. Nieprzyjemny dźwięk rozchodził się echem. Materiał z cichym szelestem opadł na podłogę, odsłaniając nagie ramiona. Bezmyślnie zasłoniła się dłońmi. Ubrana była jedynie w gorset i pończochy. Czuła się bardziej naga, niż gdyby nie miała nic na sobie.
To nie był jednak czas na wstyd.
Podał jej rękę i poprowadził do krzesła. Gestem nakazał oprzeć dłonie o siedzisko. Spuściła głowę. Odgarnął jej włosy z pleców i pieszczotliwie przejechał po kręgosłupie, pośladku i wewnętrznej stronie uda. Ukucnął i palcem musnął obcas. Chwilę zabawił wokół kostki. Napięte do granic możliwości mięśnie zdradziły ją. Wymsknęły się spod kontroli. Zadrżała tak, że o mało nie straciła równowagi.
Najpierw znieruchomiał. Potem podniósł się, mącąc wilgotne powietrze. Napięcie stało się niemal namacalne. Najpierw usłyszała trzask, za którym podążyła plama bólu.
-Au!
Pośladek pulsował.
Wrócił do poprzedniej pozycji, a ona gubiła się w plątaninie obcych uczuć, których nie umiała określić.
Mała wystraszona dziewczynka w jej wnętrzu tańczyła obłąkańcze tango z samą śmiercią.
Przestała śledzić myśli, gdy ból został zastąpiony bolesnym łaskotaniem w dole brzucha. Skórzane rękawiczki zaczęły ociekać jej sokami, ale on nie przestawał masować szparki. Z aksamitnych fałdek wyłuskał łechtaczkę. Robił to z pedantyczną precyzją, jak dobrze zaprogramowany mechanizm, nie człowiek. Pilnował by były to zaledwie muśnięcia, podniecające, ledwie kontur tego, co miało za chwilę nadejść i się wypełnić feerią odcieni rozkoszy.
Kiedy jego palec wślizgnął się do środka, nie mogła się powstrzymać, uniosła głowę i wygięła kręgosłup w łuk.
Wycofał się. Zdezorientowana czekała na kolejne karzące uderzenie, zamiast tego, usłyszała odgłos zamka błyskawicznego.
Przytulił się do niej napierając potężną erekcją na półkule ociekające sokiem, jak dojrzałe owoce. Ścisnął jej piersi. Pociągnął za sutki. Zaczęła się poruszać, błagając bez słów o więcej. Jego niecierpliwie palce zatrzymały się na jej ustach. Brutalnie ścisnął jej wargi i siła wprowadził kciuk do ust.
-Ssij!
Rozkazał tonem nieznającym sprzeciwu. Bez protestów poddała się jego woli. Była gotowa spełnić każde jego żądanie, byle zrobił to, czego domagało się jej spragnione ciało.
Nie śpieszył się jednak. Metodycznie, na zimno badał zakamarki ciała, nie troszcząc się o to, czy sprawia ból, czy przyjemność.
Gdy jej oddech zamienił się w dyszenie, a ramiona zaczęły omdlewać, jednym pchnięciem znalazł się cały w środku. Krzyknęła. Zaczął powoli się wycofywać. By znowu się w nią wbić, głęboko. Szczelnie wypełnił ciasną, pulsującą przestrzeń.
Drażnił jej skórę szorstkimi włosami i pchał z całych sił. Zgrzyt nóg krzesła, wilgotne klaskanie, jęki, oddechy, wszystko to tworzyło podniecającą mieszankę otulającą ten zwierzęcy niemal akt.
Obserwowała go pomiędzy swoimi nogami. Widziała lśniącą cielisto-fioletową czerwień, marszczącą się i rozciągającą rytmicznie. Napierał na nią rozkosznie boleśnie, by na koniec zacisnąć rękę na jej gardle. Przemknęła oczy i pozwoliła by fala niewyobrażalnego doznania wybuchła w niej. Nasienie wyciekło po nodze. Jeszcze wstrząsani spazmami orgazmu zsunęli się na chłodną podłogę.
-Jeśli będziesz chciała więcej, wiesz gdzie nas szukać – rzucił na odchodne i zniknął.

środa, 7 listopada 2012

Oczekiwanie na koniec



Boże, co za nuda, pomyślała. Padało od kilku dni, a temperatura nie spadała. Była duszno, a wilgoć zdawała się wyzierać z każdego kąta.
Otarła krople z szyi. Nie wiedziała, czy to pot, czy woda. Miała na sobie tylko koronkową koszulkę na ramiączkach, ledwie zakrywającą pupę, ale materiał i tak przykleił się do ciała.
Miasto zamarło w oczekiwaniu na zmianę. Miała dosyć leżenia na wygniecionej pościeli. Podeszła do okna i ostrożnie postawiła bosą stopę na parapecie. Bez trudu przeszła po gzymsie i zapukała w ramę.
-Mogę wejść?
Uśmiechnął się na jej widok.
-Czuję zapach twojego ciała.
-Jasne, ja czuję tylko pleśń. Co słychać u mojego ulubionego sąsiada?
-Tylko szum deszczu, a u ciebie jak tam?
-Nie mogę znaleźć sobie miejsca.
Bezwstydnie mierzyła go wzrokiem. Siedział pod ścianą, tylko w dżinsach i palił papierosa. Na klatce piersiowej miał siatkę blizn. Pamiątka po buntowniczej przeszłości. Był szczupły, opalony. Palił papierosa i za zasłony dymnej również się jej przyglądał.
-Jakbyś chciała spędzić ten czas?
-Nie mam pojęcia, masz jakiś pomysł?
Usiadła, opierając brodę na kolanie, a drugą nogę spuszczając w dół i machając nią jak dziecko. Nie miała nic do ukrycia. Czas jakby się rozciągnął, dzień i noc przenikały przez siebie niezauważalnie. Ludzie zatracili się w tych dziwnych dniach, schowali wszelkie zasady, zapomnieli o obowiązkach, oszczędzali siły.
Podniósł się i podszedł do niej, wyrzucił niedopałek prosto na chodnik.
-Może masz ochotę? – Nie dokończył na co, zamiast tego pochylił się i zaczął spijać krople z jej ramienia. Mokrymi włosami łaskotał ją w ucho. Jego gorący oddech pachniał papierosami, alkoholem i czymś seksownym, czego nie umiała określić, a od czego zrobiło się jej gorąco między nogami.
Nie czekał na odpowiedź. Zeskoczyła na podłogę.
Padło już za dużo słów. Za chwilę nikt nie będzie pamiętał o banalnej wymianie zdań. Kurtuazja nie miała racji bytu.
Klęknęła i szarpnęła za guzik. Przemoczony materiał opierał się. Nie nosił bielizny. Oswobodzona męskość niemal uderzyła ją w policzek. Rzuciła się na nią łapczywie. Chciała doprowadzić go do szaleństwa. Wbiła paznokcie w jego pośladek. Nie była delikatna. W pewnym momencie ugryzła go w udo. Tylko syknął i w odwecie pociągnął ją za włosy. Wtedy zaśmiała się i położyła przed nim rozsuwając nogi. Dotknęła swoich piersi i spojrzeniem zmusiła by do niej dołączył. Prowadziła go jak dziecko we mgle. Najchętniej zdarłaby z niego skórę, wessała go w siebie, zatraciła się w rozkoszy i zapomniała o przygnębiającej aurze zwiastującej koniec świata.
Gdy podniecenie sięgnęło zenitu, przerzuciła nogę przez jego biodro, ręką naprowadziła fioletową główkę i opadła, rozdzierając aksamitne wnętrze. Opadła na niego i zbliżyła rozchylone wargi do jego ust. Przyspieszone, płytkie oddechy wzmagały jeszcze uczucie odurzenia. Zaczęła swój taniec biodrami. Odpowiadał na każdy jej ruch. Masował pośladki, chcąc wbić się jeszcze głębiej. Dzieliła ich tylko koronkowa koszulka.
Nagle zebrał jej włosy i jednym szarpnięciem podciągnął do góry, jednocześnie z całej siły uderzając w nią podbrzuszem. Dwa szybkie pchnięcia doprowadziły do finału. Pulsujące wybuchy we wnętrzu sprawiły, że go dogoniła.
Na czworaka podeszła do okna, wspięła się na nie i znikła w chmurze pary wodnej.

poniedziałek, 5 listopada 2012

Gry kuchenne



Od dawna miała na niego chrapkę, ale dopiero teraz nadarzyła się okazja by zwabić go do mieszkania. Ot, banalna prośba o sąsiedzką pomoc. Nie planowała niczego, po prostu chciała się nacieszyć jego obecnością.
Otworzyła drzwi i oparła się plecami o ścianę, robiąc mu miejsce, ale tylko na tyle, by musiał się o nią otrzeć. Stanęła na palcach i wciągnęła brzuch, udając, że nie wie, jak bardzo uwydatnia się przy tym jej biust. Specjalnie założyła sukienkę z trójkątnym dekoltem. Uśmiechnął się pod nosem i przeczesał dłonią włosy. Miał na sobie koszulkę podkreślającą jego mięśnie, dżinsy opinające uda i trampki.
Zaprosiła go do kuchni i klęknęła, prezentując swoje pośladki. Chciała z nim pogadać, ale nie mogła się powstrzymać, żeby nie podgrzać atmosfery. Zobaczyła kropelki potu na jego skroni, gdy zanurkował pod zlewem. Teraz to ona mogła podziwiać jego tyły. Zagryzła wargi i oparła się o kuchenny blat. Między udami poczuła znajome pieczące łaskotanie. Zacisnęła nogi i położyła między nimi dłonie, jak do modlitwy.
Tego nie mógł nie zauważyć. W jego oczach skrzyły się iskierki rozbawienia.
-Mogę dostać coś do picia?
-Jasne.
Odwróciła się i sięgnęła do lodówki. Podszedł do niej od tyłu i położył dłoń na piersi. Głośno wciągnęła powietrze i odchyliła głowę. Oparła się na jego klatce piersiowej wyginając się i napierając swoim ciałem na jego dłonie. Przycisnął ją do chłodnej i gładkiej powierzchni lodówki i z lekkim wahaniem sięgnął po rąbek sukienki. Delikatnie uniósł do góry, odsłaniając biel skóry. Dotknął. Przeciągnął po krzywiźnie biodra i kciukiem zahaczył o brzeg majteczek. Pociągnął za gumkę i zsunął je. Uklękną i łapczywie wpił się w pośladek wargami, przez chwilę błądził po ich miękkości, by wysunąć język i sięgnąć niżej, prosto w palące pożądaniem aksamitne wnętrze.
Jęknęła.
Usłyszała jak manipuluje przy pasku i rozporku. Intuicyjnie, szerzej rozstawiła stopy. Wchodził delikatnie, zdziwiony oporem. Była ciasna, ale zawsze uważała to za atut. Najwidoczniej i jemu się to podobało, bo wyszeptał jej do ucha słowa, od których się zarumieniła. Jedną ręką pieścił sutki, drugą trzymał na brzuchu, przyciągając ją do siebie o odpychając. Była mokra. Poruszał się gładko, rytmicznie, stopniowo przyspieszając. Odgłosy wilgotnego klaskania, szmer w rurach, szczekanie psa za oknem, szum wiatru i jego oddech przeplatały się i z trudem przebijały do jej świadomości. Skupiła się na falach przyjemności rozlewających się po całym ciele. Oparła czoło o drzwi lodówki, mokre włosy przykleiły się jej do skroni, dłonie ślizgały się po chłodnej powierzchni, a ona płynęła w stronę rozkoszy pulsującej ognistą czerwienią.
Wyprzedził ją o jeden oddech wytryskując. Gdy to poczuła napięła po raz ostatni wszystkie mięśnie i krzyknęła.
Delikatnie z niej wyszedł i bez słowa sięgnął po papierowy ręcznik. Czule poprawił jej włosy, podciągnął majteczki i przygładził sukienkę.
-Jutro dokończę, przyjdę z kluczem zrobię porządek pod zlewem. Będziesz czekała?

piątek, 2 listopada 2012

Anonim




Leżała naga. Róg prześcieradła ledwie zakrywał jej pośladki. Zamruczała, gdy silne dłonie zaczęły masować jej plecy. Powolnymi, okrężnymi ruchami, jak za pomocą czarodziejskiej różdżki napięcie opuszczało mięśnie. Sprawne palce stopniowo schodziły w dół kręgosłupa, dokładnie rozgrzewając skórę.
Poczuła podmuch rozgrzanego powietrza, gdy materiał z cichym szelestem zsunął się na podłogę. Była całkiem odkryta i bezbronna, skazana na słodką torturę. Zapach olejku i kadzideł oszałamiał, chciała się odwrócić, ale nie pozwolono jej. Nie mogła spojrzeć nawet na twarz, tego, który ją pieścił.
Zdecydowany dotyk na udach, pobudzał. Gdy palce zaczęły wędrówkę po wewnętrznej stronie nóg, rozchyliła je nieznacznie. Oddychała coraz szybciej. Pochylił się nad nią, czuła jego oddech i zapach. Cofnął się. Nie mogła już zobaczyć wybrzuszonych spodni. Nagle znalazł się tuż nad nią. Zaalarmowało ją skrzypienie leżanki. Zdecydowanie rozchylił dwie półkule. Sprawny i doświadczony język zagłębił się w wilgotnej kobiecości. Naprężyła ciało i zadrżała. Wtuliła twarz w poduszkę by nie krzyknąć. Zacisnęła jej boki z całej siły, niemal rozrywając materiał.
Musnął wargi, przeciągnął po szparce, odnalazł czubkiem języka łechtaczkę i pchnął ją szybko i rytmicznie, raz za razem, by po chwili objąć ją ustami i ssać.
Uniosła pupę, a on objął jej biodra rękoma, wcisnął twarz niemal brutalnie. Subtelne łechtanie zamieniło się w gwałtowne i szorstkie, wilgotne i boleśnie przyjemne pchanie. Poczuła zęby zaciskające się ostrożnie na sekretnej fałdce, pociągnął. Zaczęła skomleć i wtedy usłyszała rozsuwany zamek. Bez ruchu, czekała, napięta do granic możliwości. Znowu wcisnął dłoń pod jej płaski brzuch i przyciągnął do siebie. Główka jego penisa przez chwilę się z nią drażniła. Przesuwał ją leniwie po otwartej i mokrej szparce.
Nie była już w stanie dłużej czekać. Naparła na niego, z całą mocą. Odepchnął, nakierował i jednym ruchem znalazł się w niej, aż po nasadę. Szorstkie włosy podrażniały jej tyłek.
Szeroką dłonią przygniótł ją do leżanki, drugą ręką wciąż utrzymując biodra w górze. Zaczął się poruszać. Okrężnymi ruchami miednicy, wprawiał ją w trans, pozbawiał zmysłów, by po chwili zacząć uderzać z całą mocą, na jaką było go stać.
Wszystko się trzęsło, a rozkosz narastała, jak burza.
Zmienił pozycję, jego duże ciało unieruchomiło ją. Była już prawie na szczycie, gdy on zwolnił. Podciągnął jej nogę, by wejść jeszcze głębiej. Ugryzł w kark Mieli splecione dłonie nad głowami. Dyszała ciężko w wymiętego jaśka. Ich ciała ślizgały się od potu. Nagle się zatrzymał. Zdezorientowana, próbowała się obrócić. Wciąż był w niej, ciasno wypełniając. Czekaj, aż się podda, opadnie bez sił. Zrobiła to i wtedy znowu zaatakował. Była jednym wielki spazmem, przyjemność wybuchła i zalała jej świadomość. Nim odzyskała zdolność racjonalnego myślenia, już go nie było. Nie widziała nawet jego twarzy…

czwartek, 1 listopada 2012

Ujarzmiona



Założyła gorset, żeby nie zapomnieć o tym co obiecała. Miała długą, czarną sukienkę, eleganckie buty i sznur pereł ciasno oplatających szyję. Włosy uczesała gładko i spięła w kok. Zrezygnowała prawie z makijażu. Użyła jedynie krwistej szminki. Długo się przygotowywała do tego wieczoru.
Niepewnie trzymała sztućce. Jadła bez apetytu. Wmuszała w siebie mikroskopijne kęsy. Dotychczas spędzała dnie na parapecie w oknie, grzejąc się w świetle słonecznym, jak kot. Bosa, potargana, paliła papierosa za papierosem i popijała piwem. Obiecał jej wiele, ale i sam dużo wymagał.
Przyglądała mu się i podziwiała jak naturalnie czuje się w garniturze i w tym zimnym, wielki pokoju. Siedzieli przy dębowym, owalnym stole, daleko od siebie. Był pod wrażeniem. Widziała to w jego oczach.
Nagle wstał i spokojnie podszedł do niej.
-Męczysz się, prawda?
Aż tak bardzo było widać? Chciała krzyknąć, błagać o litość, proszę pozwól mi zdjąć te ubrania, obrożę z biżuterii, pozwól mi oddychać. Zamiast tego, czekała.
Wyciągnął szpilę z włosów. Zaskoczył ją. Z ulgą poczuła jak ciężkie, długie pasma rozsypując się na plecach. Przeczesał je palcami i wierzchem dłoni przeciągnął po jej ramieniu. Czy przyszedł po swoją zapłatę? Była mu gotować oddać siebie już dawno temu, ale była przekonana, że nie jest nią zainteresowany jako kobietą. Uważała się, za pewnego rodzaju eksperyment. Chciał zrobić z niej człowieka. Oswoić, dać narzędzia, by mogła coś osiągnąć w życiu.
Pochylił się i wciągnął powietrze.
-Nie użyłaś perfum ode mnie?
Pokręciła przecząco głowę.
-Wstań.
Wciąż miała go za plecami, nie widziała jego twarzy. Był tak blisko, że czuła jego oddech omiatający szyję. Przeciągnął opuszkami palców po koralach i delikatnie pociągnął. Ustąpiły pod naporem i ze zwielokrotnionym stukotem rozsypały się po podłodze. Bezwiednie dotknęła miejsca, gdzie przed chwilą dusiła ją biżuteria.
Odzyskała siebie.
Odwróciła się do niego i siadła na brzegu stołu. Dłonie położyła na jego pośladkach i przyciągnęła jego biodra do siebie. Uniosła nogi, a sukienka sama podjechała do góry.
Nie oponował, gdy rozpinała mu koszulę, ani gdy ręką zawędrowała do jego rozporka. Pochylił się nad nią i jednym ruchem zrzucił naczynia ze stołu. Przycisnął ją swoim ciałem do blatu i zaczął całować.
Wygięła plecy w łuk, by mógł rozpiąć zamek na plecach. Odsłonił skórzany gorset. Miała talię osy, a piersi uniesione do góry wyglądały na większe. Było chłodno. Sutki momentalnie stwardniały. Jęknęła, gdy czubek języka prześlizgnął się po ciemnych kręgach.
Miał potężną erekcję, ale czekał na znak, że jest gotowa.
Zniecierpliwiona poprowadziła jego rękę między swoje uda. Była mokra.
Pod jego stopami zachrobotały skorupy potłuczonych naczyń. Gdy w nią wszedł, krzyknęła. Znieruchomiał, przekonany, że sprawił jej ból, ale ponagliła go gestem. Uniosła kolana jeszcze wyżej. Otoczyła go w pasie nogami. Czuła pod palcami, napięte mięśnie jego pleców. Dyszał ciężko. Z każdym ruchem wbijał się coraz głębiej. W mrocznym, ciasnym i wilgotnym zakamarku, nastąpił wybuch.
Szarpnęła się jeszcze raz w jałowiej pogoni za odchodzącą rozkoszą i opadła bez sił, przygnieciona jego ciężarem.

środa, 10 października 2012

W ciszy



Jezioro wyglądało ja czarna otchłań. Biegły trzymając się za ręce. Bose stopy ślizgały się po mokrej trawie. Suche źdźbła chłostały po łydkach. Noc była bezgwiezdna. Zdawało się, że na całym świecie wszyscy zapadli w głęboki sen. Nikt ich nie widział.
Na brzegu zrzuciły ubrania. Szorty, koszulka, sukienka utworzyły bezwładną plątaninę na piasku.
Nagie weszły do wody. Najpierw wydawało się, że jest zimna. Tak zimna, że musiały wstrzymać powietrze. Ich ciała pokryły się gęsią skórką, a sutki stwardniały. Zaśmiewały się do łez, drżąc. Tuliły się w poszukiwaniu ciepła.  
Lidka pierwsze przykucnęła pozwalając by zmącona tafla zamknęła się nad jej głową. Rozłożyła ramiona, rozluźniła mięśnie i uniosła się do góry. Ola podpłynęła do niej. Ich długie włosy splątały się na powierzchni. Splotły dłonie
Pierwszy pocałunek był niepewny. Ledwie muśnięcie i oczekiwanie na kolejny ruch. Czyja kolej?
Wirowały leniwie się poruszając. Patrzyły sobie głęboko w oczy, by wreszcie zaatakować. Wpiły się ustami, złączyły niemal w jedno. Paznokcie rozorały pośladki. Ola zebrała włosy z ramion Lidki, chwyciła mocno i pociągnęła odsłaniając szyję. Badała jej wygięcie wargami. Ciepły oddech pobudzał krew do szybszego krążenia. Podniecenie narastało. Płaskie brzuchy z cichym chlupotem przykleiły się do siebie.
Lidka zanurkowała. Niesforny język zabłądził w szuwarach łona. Za nim podążył palec. Potem drugi. Masowała łechtaczkę, powoli, okrężnymi ruchami, ledwie muskając, by po chwili mocno i głęboko penetrować aksamitną głębię. Jęki uniosły się echem nad jeziorem. Wynurzyła się by zaczerpnąć powietrza, a wtedy Ola chwyciła ją za uda, przyciągnęła do siebie. Nogi oplotły ją w pasie. Sięgnęła ręką, szczelina między pośladkami umożliwiła jej dotarcie do sedna kobiecości. Falowały wraz z wodą. Gdy przyszła rozkosz obie się zanurzyły, mącąc dno i trzepocząc się jak ryby w sieci.
Świt zastał je pływające na plecach, głowami do siebie, tworzące zachodzącą gwiazdę na skrzącym się odbiciu granatowego nieba.

wtorek, 9 października 2012

Kozaczki



Zegar przyśpieszał, a ona nadal bezradnie wpatrywała się w pudełko. Brakowało jej odwagi by otworzyć.
-Co ja zrobiłam, ledwie wiążemy koniec z końcem, a ja kupiłam sobie coś takiego. Chyba rozum postradałam.
Gonitwa myśli wprowadzała jeszcze większy zamęt. Nagle poczuła impuls. Odrzuciła wieczko i ze skłębionej masy papierowych kulek wyłuskała coś, o czym nigdy wcześniej nie śniła. Zarumieniła się, gdy przeciągnęła dłonią po lakierowanej, chłodnej skórce.
-Boże, gdzie ja to założę? Jak ja się wytłumaczę?
Sama nie bardzo wiedziała jak to się stało. Po prostu surfowała po Internecie, w poszukiwaniu nowych przepisów, gdy nagle wyświetliła się jakaś reklama. Bezmyślnie na nią kliknęła, a tam, na jednej z wirtualnych półek, najspokojniej w świecie czekały na nią te buty.
Zrzuciła kapcie i wciągnęła but na nogę. Zamek błyskawiczny kończył się gdzieś, w połowie jej uda. Dzięki smukłej szpilce, zyskała dobre dziesięć centymetrów, jak nie więcej. Wstała i nagle poczuła się jakoś inaczej. Wyjątkowo. Podeszła do lustra kołysząc biodrami. Zagryzła wargę.
-Idealne.
Gdzieś zniknęła szara myszka przytłoczona codziennością. Przyglądała się ten nieznanej kobiecie w zniszczonej sukience. Podniosła jej brzegi i jednym płynnym ruchem, ściągnęła. Materiał opadł tuż przy jej stopach. Koło niego po chwili znalazł się stanik i majtki.
Potrząsnęła głową, pozwalając by włosy połaskotały ją po plecach. Zamruczała.
Stukając przeszła do sypialni i szeroko otworzyła szafę.
Czerń. Głęboka, zmysłowa czerń. W najciemniejszym kącie znalazła to, czego szukała. Bielizna na specjalną okazję, która nie chciała nadejść. Do dzisiaj.
Beznamiętnie przeszła koło bałaganu, który nie wiadomo skąd pojawił się w całym niemal mieszkaniu.
Wróciła do kuchni i zrzuciła zbędne pudełko. Z szuflady wyjęła czerwony lakier do paznokci. Już się nie śpieszyła. Gdy wysechł, otworzyła szeroko lodówkę i pozwoliła by chłód omiótł jaj prawie nagie ciało. Zamruczała i sięgnęła po karton mleka. Piła łapczywie, nie zważając na strużki bieli snujące się po szyi, między piersiami i brzuchu.
Trzasnęły drzwi.
-Co u licha! Basia! Baśka! Jesteś? Co tu się stało u diabła?
Przypatrywała mu się spod przymkniętych powiek. Stał z szeroko otwartymi oczami, jedną ręką starając się rozwiązać supeł krawatu, w drugiej kurczowo ściskał neseser.
Podeszła, wprawiając go w osłupienie. Nie miała ochoty niczego tłumaczyć. Pchnęła go na podłogę, prosto w kałuże mleka, które rozlewało się z przewróconego kartonu. Przeciągnęła stopą obutą w zgrabny, nieco perwersyjny kozak, od jego szyi, aż do krocza. Złapał ją za kostkę. Syknęła zniecierpliwiona i usiadła mu na biodrach, błyskawicznie przygwożdżając jego obie dłonie do zimnych, mokrych kafelek.
-Co ty wyprawiasz, Baśka! Zwariowałaś?
Zamiast odpowiedzieć zaczęła ocierać się o jego spodnie. Nachyliła się i wsunęła mu język aż do gardła. Stracił ochotę na rozmowy. Przestał się opierać. Rozerwała mu koszulę i zaczęła kąsać jego klatkę piersiową. Jeden jej palec zabłądził w jego ustach. Wiła się i jęczała zapamiętale penetrując zagłębienia jego ciała. Rozkosznie podniecająco odsłaniała nagie uda, by po chwili zejść nisko i zacząć lizać zapamiętale, wydając przy tym pomruki, jak zadowolona dzika kocica.
Zadrżał gdy przeciągnęła czerwonym paznokciem po włoskach na podbrzuszu, krzyknął, gdy ścisnęła jądra, ale nie starał się powstrzymać tego tajfunu. Nim się obejrzał był w niej. Głęboko. Widok  na chwilę zasłoniły mu jej majteczki. Gdy je strącił z twarzy, mógł bez przeszkód patrzeć na unoszące się rytmicznie piersi, na napięte mięśnie brzucha, na szyję oblaną mlekiem. Oddychała głośno. Coraz gwałtowniej uderzała pośladkami o jego uda. Pulsujący aksamit jej wnętrza doprowadzał go do wrzenia. Ścisnął jej biodra w momencie, gdy wygięła plecy w łuk. Nastąpił wybuch, a świat rozsypał się na milion skrzących się kawałków.
Opadła na jego ramię i skuliła się jak mała dziewczyna, ciężko dysząc.
-To było… to było…niesamowite. Kochanie.
Ujął jej twarz i pocałował czule.
-To przez te buty…
Dopiero teraz przyjrzał się kozakom.
-Idealnie do ciebie pasują.
Uśmiechnęła się.

piątek, 5 października 2012

W pełnym słońcu



Leżała na trawie rozkoszując się słońcem. Miała zamknięte oczy. Czuła delikatne muskanie w okolicach kolana i delikatnie unoszący się materiał. Uśmiechnęła się, ale nie protestowała. Czekała podekscytowana na to, co będzie dalej. Niecierpliwe palce badały wewnętrzną stronę jej uda. Łaskotanie przerodziło się w bardziej zdecydowaną pieszczotę. Rozchyliła nogi. Nie miała majtek. Słyszała, jak wciągnął powietrze. Powstrzymywał się, dręczył i przedłużał przyjemność, podobnie jak ona. Ze wszystkich sił starała sobie wmówić, że jest kłodą i niczego nie czuje.
Wstrzymała oddech, gdy wierzch jego dłoni zawędrował na wzgórek. Zataczał kółka, by od czasu do czasu zjechać niżej i musnąć stulone płatki. Potem czubkiem palca wskazującego przejechał po szparce. Raz, drugi, by z triumfem ujrzeć jak się otwiera. Nie był w stanie wytrzymać dłużej. Ujął obie nogi pod kolanami i zdecydowanym ruchem przyciągnął ją do siebie.
Był gotowy. Sterczał dumnie, lśniąc w pełnym słońcu. Uniosła biodra. Ujął w dłoń napęczniałego kutasa i zaczął masować jego czubkiem łechtaczkę, aż pojawiła się wilgoć. Wsuwał się powoli, chcąc nacieszyć się ciasną, przytulną cipką. Wypełnił ją i dopiero wtedy zaczął się poruszać. Nie odrywał wzroku od unoszących się piersi, od kości napierających na skórę bioder, od łona porośniętego jasnymi włosami.
Miała rozchylone usta, zaróżowione policzki i suchą trawę we włosach. Ręce zarzuciła za głowę. Wiła się i wyginała. Pochylił się i oparł na łokciu. Pocałował i przyspieszył. Do śpiewu ptaków i szumu rzeki dołączyło rytmiczne klaskanie spoconych ciał. Wbiła mu paznokcie w pośladek, podrapała plecy. Ich sapanie przeplatało się z jękami. Pulsowanie jej ciała poganiało. W końcu wystrzelił. Krzyknęła triumfalnie pod wpływem fal napierających na ścianki jej kobiecości. Rozkosz rozlała się gorącym strumieniem. Odpłynęli wraz z ostatnimi obłokami na bezkresnym niebie.

środa, 19 września 2012

Mucha



Padało. Nieprzerwanie od wielu godzin. Chciała uciec przed kolejną, bezsenną nocą. Zarzuciła szary płaszcz i wyszła. Uciekając przed natłokiem myśli, zapuściła się w labirynt pustych ulic. Zamyślona, nie zauważyła nadciągającego niebezpieczeństwa. Nagle z cienia wyłoniła się zakapturzona postać. Bez słowa uderzyła do ataku. Ciosy padały jeden za drugim, aż nie padła na kolana, zasłaniając głowę przed kolejnymi razami.
-Hej! Zostaw ją.
Krew zalewała jej oczy, toteż nie wiedziała co się dzieje. Słyszała odgłosy szamotaniny, tłumione przekleństwa, kilka ciosów i pośpieszne kroki.
-Wszystko w porządku? Może pani wstać?
Kręciło się jej w głowie i miała mdłości, ale spróbowała się podnieść.
-Tylko kilka kroków. Niebezpiecznie jest w tej okolicy, najlepiej będzie, jak pójdziemy do mnie. Ta rana wygląda paskudnie.
Idąc po schodach niemal zemdlała, ale poczuła się odrobinę lepiej, gdy ziemia pod jej stopami przestała się kołysać, a ona mogła się położyć. Ktoś z prawą zawodowej pielęgniarki zaczął obmywać jej czoło. Otworzyła oczy. Pochylała się nad nią dziewczyna o białych włosach i azjatyckich rysach twarzy. Była piękna.
-Dlaczego to sobie wytatuowałaś? – Zapytała dotykając rysunku owada na szyi dziewczyny.
-Muchy lecą do gówna, a ja czasem czuję się jak gówno.
Te słowa bolały. Podniosła się i delikatnie pocałowała delikatną skórę. Dziewczyna cofnęła się i dotknęła szyi, jakby usta rannej kobiety zostawiły na niej ślad.
-Nie bój się. Przepraszam, to chyba przez to uderzenie w głowę.
Znowu się położyła i zasłoniła oczy przedramieniem. Myślała, że została sama, do czasu, gdy poczuła głaskanie po udzie. Była tutaj. Jak kotek domagała się pieszczoty, ale jej mina świadczyła o tym, że walczy sama, ze sobą. Jakby nie zasługiwała na odrobinę przyjemności.
-Nie ma nic lepszego na bezsenność od bliskości. Pozwól mi.
Tym razem pocałunek był długi i namiętny. Ich języki zetknęły się i zaczęły falować, tańczyć i badać siebie wzajemnie. Dłonią objęła cienką szyję dziewczyny i przesunęła w dół, natrafiając na rowek miedzy piersiami. Palcem zatoczyła koło wokół sutka. Podziwiała filigranowe, umięśnione ciało do momentu, aż poczuła, że jest wilgotna. Jednym pchnięciem położyła swoją wybawczynię na plecach, polizała płaski brzuch, zabłądziła w dolinie pępka i wspięła się na szczyt kości biodrowej. Dziewczyna miała łono porośnięte jasnymi, delikatnymi włosami i pachniała oszałamiająco.
Ochoczo poddawała się pieszczotom. Otworzyła się, zapraszając do środka. Najpierw zawędrował tam czubek języka, potem palce. Ślina mieszała się z sokami. Ssała nabrzmiałą łechtaczkę nie spuszczając wzroku z dwóch wzgórz na które padało światło ulicznej latarni. Cienie zafalowały, gdy drżenie ogarnęło uda dziewczyny. Zacisnęła dłonie na pościeli, plecy wygięła w łuk, odchylając głowę, a z jej gardła wydobył się przeciągły jęk rozkoszy.
-Jak udało ci się go pokonać, jesteś taka malutka. Nie pozwolę ci więcej czuć się jak gówno…
Przytuliła rozgrzany policzek do brzucha w kolorze mleka i po raz pierwszy od bardzo dawna zasnęła.


niedziela, 16 września 2012

Okularnik



Obudziła się podniecona. Przeciągnęła ręką po brzuchu. To będzie piękny dzień. Skończyła zlecenie, nad którym pracowała od wielu tygodni i postanowiła, że czas pomyśleć o sobie. Niedopieszczone ciało domagało się uwagi. Jeśli nie zadba o nie, nie będzie mogła na niczym innym się skupić.
Jeszcze tylko jedna wizyta w biurze. Przygotowana koperta leżała na biurku. Wzięła prysznic, zrobiła makijaż i stanęła przed szafą pełną ubrań. Kochała lato, mogła zapomnieć o majtkach. Długa spódnica i luźna, lekko prześwitująca koszula były zaproszeniem do przygody.
Najpierw jednak obowiązki.
Postanowiła się przejść. Czuła jak lekki podmuch wiatru zaplątał się jej między nogami. Przeszedł ją dreszcz, gdy szeroka tkanina lekko uniosła się do góry.
Weszła do budynku. Kiwnęła głową do recepcjonistki, która zajęta wypisywaniem przepustki nie zwróciła na nią uwagi. Dobiegła do windy, gdy ta już prawie się zamykała. Litościwa ręka przytrzymała drzwi. W środku stał młody człowiek w garniturze. Uroczy okularnik. Uważnie zlustrowała go wzrokiem i westchnęła.
Jeszcze nie teraz, pomyślała, ale gdy tylko stąd wyjdę… Wymacała czerwony notesik w torebce. Dobrze, że miała go ze sobą. Na pewno któryś z jej kochanków ma wolne popołudnie.
Winda ruszyła. Nie przejechała trzech pięter, gdy szarpnęła, wytrącając oboje z równowagi. Pchnięci siłą uderzenia, wpadli na siebie. Światło zgasło, a dźwig przestał działać. Po chwili zapaliło się czerwona, awaryjna żarówka.
Czekali. Wołali pomocy, ale ktoś im odkrzyknął, że to większa awaria, w całym mieście i powinni uzbroić się w cierpliwość.
Mijały kwadranse i nie działo się nic, oprócz tego, że na małej przestrzeni zrobiło się bardzo gorąco.
Usiadła, nieopatrznie odsłaniając uda. Zorientowała się dopiero, gdy zobaczyła że młody mężczyzna nie odwraca wzroku od odsłoniętej szparki.
-Może też usiądziesz?
Przełknął ślinę, odłożył torbę na laptopa i poluzował krawat.
Z lekkim poirytowaniem zdała sobie sprawę, że w powietrzu unosi się zapach podniecenia. Chociaż… może ten nieplanowany zbieg okoliczności stanie się okazją?
Rozpięła guziki koszuli, a on, zdjął marynarkę. Wierzchem dłoni otarła szyję i oblizała wargi.
To było jak sygnał do działania. Poczuła dwie silne dłonie, które ustawiły ją do pionu. Nim zdążyła wydusić z siebie choć słowo poczuła gorący oddech na wzgórku łonowym. Przecież na to czekała. Nie chciała dopuścić by się rozmyślił. Uniosła jedną nogę, zrzuciła bucik i nagą stopę postawiła na jego ramieniu odsłaniając się zupełnie. Obsypał wnętrze jej uda suchymi, szybkimi pocałunkami, a następnie przeciągnął językiem po całej szparce. Jęknęła i wplotła palce w jego gęste włosy. Zdjął okulary i z zaangażowaniem zabrał się do pieszczot. Najpierw powoli okrążał wargi czubkiem języka, by następnie rozchylić je i wsunąć się na sekundę do środka. Badał, zmieniał tempo, by trafić na perłę skrytą między nabrzmiałymi płatkami. Pulsująca przyjemność ogarnęła ją całą. Początkowo delikatnie, następnie gwałtowniej, silniej lizał i ssał. Dwa palce włożył do cipki, ale to nie był koniec. Z pewnym wahaniem powędrował dłonią na pośladek. Ścisnął, przesunął i odnalazł czubkiem najmniejszego palca drugą dziurkę. Nie wiedziała kiedy, ale polizał i niezauważalnie zawędrował nim do wnętrza. Rozkosz była nieziemska. Coraz szybciej, coraz silniej atakował łechtaczkę nie przestając poruszać rękoma. W idealnej harmonii, płynnie dopasowując się do falowania ścianek pochwy. Jej jęki rozbijały się o ściany windy.
Nagle krzyknęła. Rozkosz była tak wielka, że wbiła mu paznokcie w kark, a potem osunęła się na ziemię, prosto w jego objęcia.
Uśmiechali się do siebie gdy winda w końcu ruszyła.
-Musimy to kiedyś powtórzyć – powiedział poprawiając zmiętą koszulę.

sobota, 15 września 2012

Pragnienie



Leżeli na łóżku w wilgotnej pościeli. Szeroko otwarte okna wpuszczały dźwięki kwitnącego ogrodu. Brzęczenie pszczół i szelest rozchylanych płatków sprawiała, że miała niezaspokojony apetyt. Leżała na boku i kontemplowała nagie ciało swojego mężczyzny. Wyczerpany porannym baraszkowaniem drzemał pochrapując cicho. Jedno ramię trzymał pod głową odsłaniając prowokująco pachę. Połaskotała. Odwrócił się do niej plecami. Zniechęcona wstała i przejrzała się w dużym lustrze wiszącym na ścianie. Miała duże piersi z bladoróżowymi sutkami, które stały na baczność i niecierpliwiły się. Pogłaskała jasny puszek między nogami i odwróciła się studiując świeże ugryzienia na pośladkach. Tykanie zegara doprowadzało ją do szału. Wróciła do łóżka i przez chwilę krążyła palcem wokół dziurki. Przyjemnie.
Nadal spał, a ona niecierpliwiła się coraz bardziej. W końcu przytuliła się do jego pleców i przerzuciła rękę przez wąskie biodro. Chwyciła uśpioną męskość. Przygryzła dolną wargę i poruszyła dłonią. Powoli, delikatnie budząc go do życia.
Ze stęknięciem przetoczył się na plecy, rozrzucając szeroko nogi. Tylko na to czekała. Usiadła mu na udach i pochyliła się. Zdążył urosnąć i dopraszał się by wzięła go do ust. Przeciągnęła językiem od nasady, aż po czubek. Jej ukochany naprężył się, ale nie otworzył oczu.
Tak się bawimy? Delikatnie zacisnęła zęby na główce. Zadrżał. Zadziałała bardziej zdecydowanie sięgając niemal gardła. Płynność ruchów i zwiększające się tempo podnieciły ją tak bardzo, że z trudem powstrzymała się, by go nie dosiąść. Jeszcze za wcześnie.
Pot spływał jej cienką strużką po plecach. Pragnienie narastało. Wyciśnie z niego wszystkie soki.
Wytrysnął silnym strumieniem. Drobinki spermy osiadły na jej rzęsach, ustach, piersiach i łaskocząc spływały w dolinę pępka. Opadła na niego, pozwalając by nasienie skleiło ich ciała.
-Mogłabyś mnie tak budzić codziennie.
-To jeszcze nie koniec, mam nadzieję, że się wyspałeś. Ktoś tu się bardzo za tobą stęsknił- wyszeptała mu prostu do ucha, błądząc dłonią po cipce.

piątek, 14 września 2012

Bezimienna



Wysiadła z pociągu i bezradnie rozejrzała się po opustoszałym peronie. Zbliżała się noc, była zmarznięta, głodna i zmęczona po długiej podróży. Nikt na nią nie czekał. Zachciało się jej płakać. Wiatr się wzmagał, a nędzny dworzec był zamknięty. Usiadła na walizce i starała się ogrzać dłonie oddechem. Stara peleryna nie chroniła przed zimnem, a kaptur co chwilę ześlizgiwał się z włosów. Przymknęła powieki i wtedy usłyszała nadjeżdżający pojazd.
-Wsiadaj dziecko nim całkiem zamarzniesz.
Litościwy głos wyrwał ją z odrętwienia i wlał odrobinę nadziei do serca.
-Pan na ciebie czeka.
Mężczyzna skrywający twarz w cieniu ronda kapelusza, pomógł jej wdrapać się do dorożki i okrył jej nogi kocem. Mimo że pędzili jakby diabeł ich gonił i tak nie udało się im uciec przed deszczem.
Przemoczona stanęła w ogromnym holu. Dorożkarz kazał jej tu poczekać, a sam zniknął. Przygnębiona patrzyła na kałużę rosnąca wokół jej trzewików.
Przedłużające się oczekiwanie przerwało skrzypienie. Ogromne drzwi otworzyły się i pojawił się w nich stary człowiek w fotelu na kółkach. Przez chwilę przyglądał się bez słowa. Poczuła lęk. Ogromna, łysa głowa upstrzona plamami kołysała się na absurdalne długiej i pomarszczonej szyi.
-Podobno potrafisz czytać.
-Tak proszę pana, przyuczono mnie według pańskiego życzenia.
-Choć więc.
Pokój zdawał się nie mieć końca, ściany w całości pokryte były półkami pełnymi książek. Wskazał jej miejsce przy kominku i podał jeden z tomów.
-Strona sto dwudziesta. Tylko wyraźnie i bez jąkania.
Przełknęła ślinę i zaczęła.
-A wtedy hrabia posadził sobie młode dziewczę na kolanach i wsunął rękę pod kaftan…
Z wahaniem spojrzała na swojego pracodawcę. Ponaglił ją gestem pożółkłej dłoni. Wzięła głęboki oddech, skupiła się na literach, starając się pozostać nieczułą na treść.
-Szarpała się nieboraczka tak bardzo, że jej warkocz rozsypał się jak pszenica, a piersi wyrwały się na wolność z haftowanego stanika. Próbowała uciec, ale wtedy oprawca jedną ręką zadarł jej spódnicę i wziął siłą.
-Nie tak… robisz to mechanicznie.
Staruch cmoknął z niezadowolenia.
-I co tak stoisz jak kołek, przeziębisz się, zdejmij pelerynę i sukienkę.
Przymknęła oczy. Wiedziała, że nie ma wyjścia. Po raz pierwszy rozbierała się przed mężczyzną. Kiedy stała bosa, jedynie w halkach, zimny podmuch wtargnął do pokoju. Ogień na kominku zatańczył, a ona znowu wzięła książkę do ręki. Nie zwracając uwagi na wbite w nią, wypłowiałe i załzawione oczy, kontynuowała.
-Pojękując z bólu i upokorzenia poddawała się hrabiemu. Jego niecierpliwe palce zostawiały ślady na ramionach, szyi i piersiach. Czerwone jak maki sutki szczypał raz po raz i wbijał się gwałtownie, szaleńczo niemal, coraz głębiej, nie zważając na to, że sprawia jej ból. W końcu uderzył po raz ostatni. Zostawił ją nagą, zapłakaną na dywanie.
-Podobało ci się?
Nie odpowiedziała.
-Jutro pokażę ci twój pokój. Dzisiaj jest zimno. Moje stare kości ciężko rozgrzać. Razem będzie nam raźniej. Chodź za mną.
Dyskretnie otarła łzę w kąciku oka. W końcu do tego ją szykowano odkąd pamiętała. Powinna się z tym pogodzić. Uniosła głowę i wyprostowała się. Wzięła swoje rzeczy i ruszyła w stronę ciemnego korytarza.

środa, 12 września 2012

Zabaweczka


-I co pan dla mnie ma?
Na stole pojawiło się małe pudełeczko. Przeciętnie wyglądający mężczyzna nawet się nie uśmiechnął. Schował dłonie pod stół i czekał.
-To wszystko? I po to mnie pan ściągał? Widzę, że marnuje pan mój czas, to może niekorzystnie odbić się na ocenie produktu.
-Gwarantuję, że będzie pani zadowolona.
Jednym haustem wypił kawę i wyszedł zostawiając ją samą w opustoszałem restauracji.

Z ulgą zrzuciła buty. Nareszcie w domu. Marzyła o kąpieli i całej nocy poświęconej tylko na spanie. Miałam najlepszą pracę na świecie, testowała gadżety erotyczne, ale nie była już taka młoda jak kiedyś. Powoli zaczynało ją to nudzić. Owszem, jednym słowem potrafiła sprawić, że każda nowość mogła stać się hitem, albo wielką porażką, ale ostatnio wszystkie orgazmy były takie same. Płaskie, szare i mechaniczne.
Weszła do wanny z kieliszkiem wina w ręku, papierosem w ustach i małym pakunkiem pod pachą. W końcu udało się jej umościć w ogromnej chmurze piany. Gorąca woda sprawiła, że ból w dole pleców zaczął odpuszczać. Kilkugodzinna podróż dawała się we znaki. Aby odegnać senność, przyjrzała się temu co dostała od antypatycznego typa, który zmusił ją do spotkania. Przez telefon nie mógł przestać mówić o „małym cudzie”, dla którego kobiety będą mogły zabić, ale gdy doszło do spotkania, po prostu dał jej to banalne, nieco tandetne pudełko.
Otworzyła je.
-Co u licha… pieprzony żartowniś.
Z niedowierzaniem patrzyła na coś co wyglądało jak zwykła, czerwona galaretka. Zachciało się jej śmiać. Przez nieuwagę upuściła trzęsącą się zawartość do wody.
Zagotowało się. Poczuła niezwykły zapach. Intensywna mieszanka egzotycznych owoców, przypraw korzennych z nutą której nie umiała nazwać, a od której przyjemnie zakręciło się w głowie.
Dłonią zaczęła łowić śliską substancję, która nagle, w niewytłumaczalny sposób zaczęła rosnąć i zmieniać kształt. Jakby mało było niespodzianek, zachowywało się jak zwierzątko spragnione pieszczoty. Uciekając przed jej palcami skryło się w cieniu jej ud, by po chwili przytulić się do łona.
Elektryzująca fala przebiegła jej po kręgosłupie. Obiema rękoma uchwyciła się brzegu wanny i zachichotała. Dawno nie czuła takiej ekscytacji. Jakby miała, co najmniej dwadzieścia pięć lat mniej.
Jedną nogą oparła się o ścianą i pozwoliła by ten mały cud pieścił łechtaczkę, jednocześnie wbijając się w pochwę z taką siłą, że momentalnie zachlapała całą łazienkę. Zabaweczka bezbłędnie odczytywała jej potrzeby i niezmordowanie pracowała nad tym, by dać jak największą rozkosz. Raz, za razem wsuwało się głęboko, wypuszczając coraz to nowe czułki, błądzące po całym ciele. Żadna dziurka nie mogła zostać pominięta. Najmniejsze zagłębienie zostało wygłaskane. To było jak objawienie. Jej pupa zamieniła się w soczystą brzoskwinię, podzieloną na pół i tryskającą sokami.
Wspięła się na szczyt i mogła tam zostać dłużej niż zdarzyło się jej to kiedykolwiek. Krzyknęła a lustro nad zlewem rozbiło się na milion kawałków.
Armagedon dobiegł końca. Przy odpływie leżała niepozorne, galaretowate coś, z czym postanowiła się nigdy nie rozstawać.

poniedziałek, 10 września 2012

Anioł


Bolało mnie życie. Jakbym nie miała skóry. Nagie ciało wystawione na bolesne dotykanie przez innych. Nadwrażliwość. Nie wiem kiedy po raz pierwszy usłyszałam to słowo, ale do tej pory oznaczało dla mnie tylko tyle, że każdą krytykę, atak, nawet nie uzasadniony, najmniejszą choćby porażkę odbierałam intensywniej niż inni. Cierpiałam.
Miałam dosyć. Siedziałam na brzegu łóżka i bezmyślnie wpatrywałam się w psychodeliczne wzory na zasłonkach. Było pochmurnie i bezwietrznie. Tylko tykanie zegara i bicie mojego serca. Podjęłam decyzję. Spod poduszki wyjęłam żyletkę. Igrając sama ze sobą położyłam na języku i zamknęłam usta. Nic się nie stało. Nie o to mi chodziło. Chciałam wyrwać się z tej matni. Psychiczna katorga była nie do zniesienia. Przedramiona miałam pokryte cienką siatką blizn. To pomagało. Na chwilę. Tym razem chciałam to zakończyć. Raz na zawsze. Zawahałam się jednak. W szyby okienne uderzyło coś dużego. Ptak? Trzepot skrzydeł zmusił mnie do wstania. Coś kotłowało się na parapecie. Uchyliłam okno. Potężna siła rzuciła mnie na podłogę, a na piersi usiadła mi dziwna postać i wbiła szpony. Zaparło mi dech. Próbowałam się wyzwolić, ale byłam za słaba. To coś, miało ludzką twarz. Prawie. Ciemne, długie włosy zakrywały policzki i sięgały nagich ramion, ale widziałam oczy. Skryte w cieniu były jak płonące studnie. Chciałam krzyknąć, ale głos uwiązł mi w gardle.
Czy to anioł? Pomyślałam.
-Mam skrzydła, czy to wystarczy by być aniołem?
Czyta mi w myślach.
-Nie możesz tego zrobić, pokaże ci dlaczego.
Samym oddechem sprawił, że moja dłoń się rozchyliła. Zakrwawiona żyletka z cichym brzękiem upadła na podłogę.
Ucisk zelżał. Podniósł się, ale ja nadal nie mogłam się ruszyć. Jakbym była sparaliżowana. Patrzyłam, ale nie byłam w stanie uwierzyć w to, co mówiły moje oczy. Oddychał, bo unosiła się jego klatka piersiowa, ale gdy się odezwał, jego usta się nie ruszały. Spomiędzy czerwonych, cienkich warg błyskały ostre kły. Miał skrzydła, olbrzymie, czarne skrzydła. Ubrany był w jasne, cienkie spodnie, z nogawek których wystawały stopy zakończone pazurami.
Odgarnął włosy i pochylił się. Podniósł mnie, jakbym była ze szkła. Ułożył na zmiętej pościeli i zaczął szeptać. Koszulka w którą byłam ubrana zaczęła się palić niebieskim płomieniem. Chciałam krzyknąć, ale zaskoczona stwierdziłam, że nie czuję bólu. Ogień ledwie mnie lizał, łaskocząc i pieszcząc. Po materiale została tylko garstka prochu, którą zdmuchnął jednym ruchem skrzydła.
Klęknął nade mną i dotknął mojego brzucha. Wciągnęłam powietrze. Miał ciepłe dłonie, od których czułam lekkie wibracje. Jakbym w moim żołądku zamieszkało stado motyli machających skrzydłami ze wszystkich sił. To było przyjemne. Bardziej niż cokolwiek, co znałam.
Co on mi robi?
-Przygotowuję cię.
Nie musiałam pytać do czego. Po nodze spłynęła mi wilgoć, a słodkie uczucie podniecenia ogarnęło mnie całą.
Na to czekał. Nie wiem jak, ale gdzieś zniknęło jego odzienie. Był sztywny, duży i fioletowy. Resztę zasłaniały długie, czarne włosy. Pod uda wsunął mi palce i rozchylił nogi. Wślizgnął się do środka pewnie, powoli. Chciałam go objąć, dać się porwać, stopić w jedno, ale nadal byłam bezwładna. To on nadawał rytm. Skryci pod namiotem z piór kochaliśmy się, albo raczej to on, istota nie z tego świata, mój wybawiciel, kochał mnie, głęboko i mocno. Jego język, dłonie, palce były jednocześnie wszędzie. Ściskał, masował, całował i lizał sutki, by w końcu otworzyć szeroko usta. Na świat wyskoczył długi, rozwidlony język. Wytrysnął we mnie, doprowadzając do kosmicznego orgazmu.
Gdy świat przestał wirować, odzyskałam władzę we własnym ciele. Unosiłam się na bańce euforii, nie dowierzając w to co się stało. Dopiero gdy uniosłam głowę, zobaczyłam między nogami złotą, gęstą ciecz. Nie wiedziałam, że tak silnie mogę odbierać też przyjemność, aż do tego momentu.
Zamoczyłam paznokieć w jego spermie i spróbowałam. Tak smakowała rozkosz.

niedziela, 9 września 2012

Wybawiciel


Wracała do domu z ogromnym bólem głowy. Miała dość! Szara codzienność była taka przytłaczająca. Beznadziejna praca, kredyt na karku i bolesna świadomość, że zostawił ją dla młodszej. Nic nie szło tak jak powinno. W dodatku zaczęło padać. Chcąc ominąć kobietę z ogromną parasolką zahaczyła spódnicą o konar złamanego drzewa. Trach! Cienka materia rozerwała się. Świecąc pośladkiem, z mokrymi włosami przyklejonymi do czoła stała na środku chodnika i płakała. Nagle tuż przy jej obutych w niewygodne czółenka stopach zatrzymał się czarny samochód.
-Czy wszystko w porządku?
Elegancki mężczyzna w dobrze skrojonym płaszczu nie wahał się wyjść z ciepłego, wygodnego samochodu, by jej pomóc.
Zdrowy rozsądek kazał jej odwrócić się na pięcie i uciec, ale instynkt na to nie pozwolił.
-Nic nie jest w porządku…- rozpłakała się jeszcze bardziej.
-Nie mogę patrzeć, jak taka piękna kobieta płacze.
Objął ją w pasie i delikatnie pchnął w stronę otwartych drzwi. Nie miała siły zaprotestować. Pachniał zabójczo. Delikatnie odgarnął jej grzywkę i otarł twarz elegancką, biała chustką.
-Gdzie mam panią podwieźć?
Pod wpływem niskiego, hipnotyzującego głosu, zaczęła się uspokajać.
-… na koniec świata - wyszeptała i oparła głowę o skórzany podgłówek. Tylko się uśmiechnął i ledwie zauważalnym gestem dał znać szoferowi. Samochód ruszył.
Obudziła się w ogromnym pokoju w staromodnym łóżku z baldachimem. Przez chwilę rozglądała się zdezorientowana, ale i zaintrygowana. Nie bała się, choć pewnie powinna. Nie szukała swojej torebki i nie dzwoniła po pomoc. Zamiast tego, zdjęła mokre ubranie, przeczesała palcami włosy i obwinęła się jedwabnym prześcieradłem. Niech się dzieje co chce, to na pewno sen.
Już miała wrócić w objęcia kusząco miękkiej pościeli, gdy uchyliły się drzwi.
Miał ciemne, lekko przyprószone siwizną włosy. Był wysoki, szeroki w ramionach. Twarz lekko pociągła, z dwudniowym zarostem i oczami w których można było utonąć. Jego lewy policzek przecinała blizna. Mimo to, jego obecność była niemal kojąca.
-Pozwoliłem sobie zadecydować o przyjeździe do mojego domu. Nie chciałem cię wystraszyć. W każdej chwili mogę cię zawieźć, gdzie tylko chcesz.
-A gdybym chciała tu zostać?
Uśmiechnął się delikatnie.
-W taki razie, przyniosę coś do zjedzenia. Będziesz moim gościem.
-Nie, poczekaj. Czy mógłbyś…
Usiadł blisko i jakby czytał w jej myślach, przytulił. Poczuła się tak, jakby ktoś zdjął jej ogromny ciężar z pleców. Irracjonalna potrzeba oddania mu się bezgranicznie, sprawiła, że go pocałowała. Był zaskoczony, ale jej nie odepchnął. Nabrała pewności. Jakby postać z jakiegoś filmu dla dorosłych wstąpiła w jej ciało.
Stanęła i jednym zdecydowanym ruchem rozchyliła ramiona. Westchnęła, gdy poczuła chłodne powietrze na ramionach, piersiach, brzuchu i udach.
-Nie musisz…- chciał zaprotestować, ale ona usiadła mu na kolanach i wsunęła język między jego wargi. Smakował miętą i winem. Lekko się uniosła i pozwoliła by sterczące sutki otarły się o jego klatkę piersiową. Wtedy coś w nim pękło. Jednym ruchem położył ją na łóżku i wpił się w jej szyję. Chwilę walczyli z koszulą, potem ze spodniami. Ich biodra zaczęły się o siebie ocierać, ciała pokryły się potem, a gdy dotarł dłonią do wygolonego wzgórka, zadrżała. Była cała wilgotna, chciała go w siebie wchłonąć, ale on zwolnił. Przed chwilą brutalnie przyciskał całym swym ciężarem i unieruchomił jej ręce, teraz delikatnie pieścił wrażliwą skórę. Czubkiem języka badał każde zagłębienie, by w końcu znaleźć się między jej udami. Zacisnęła dłonie na zagłówku. Najpierw ledwie muskał każdą fałdkę, do momentu gdy krzykiem zaczęła go błagać o więcej. Wtedy podniósł ją jak piórko i pewnie, jednym ruchem nadział na olbrzymi penis. Krzyknęła i pociągnęła go za włosy. Znieruchomiał. Trzymał ją w żelaznym uścisku. Nie mogąc się doczekać dalszego ciągu, poruszyła się. Bolało. Wiedział o tym, obserwował każdy zmianę na jej twarzy spod przymkniętych powiek. Znowu zaczął delikatnie ustami pieścić twarz, dłonią uciskał pierś. Pozwolił by to ona nadawała rytm. Początkowo ostrożnie, wolno unosiła się i opadała, jak fala ledwie łaskocząca brzeg. Wysoko, zatrzymując się w momencie, gdy tylko wargi otaczały czubek pulsującej męskości, by zsunąć się z cichym jękiem, aż osiadała na mokrych od jej wilgoci kulach. Przez chwilę bawili się tak w przeciąganie, kto dłużej wytrzyma, aż w końcu zrzucił ją, obrócił na brzuch i wbił się, głęboko, jak dziki zwierz gryząc ją w kark. Trzy szybkie pchnięta wystarczyły. Szczytowali niemal jednocześnie.
-Dziękuję…- wyszeptał w jej plecy po wszystkim.
-Nie dziękuj, to dopiero początek – odpowiedziała ze śmiechem. Odwróciła się i sięgnęła do jego kroku.

sobota, 1 września 2012

Wakacyjna przygoda


Noc była późna, ale miasto nie spało. Ona też nie mogła zasnąć, chociaż czuła się zmęczona. W końcu zwiedzali przez cały dzień. Teraz on chrapał, skazując ją na samotne godziny wypełnione palącą tęsknotą, za nutą szaleństwa i przeszłością pełną namiętności, niespodzianek i erotycznych zabaw. Wszystko przeminęło, zatarło się w pamięci. Kiedy wychodziła za mąż, nie sądziła, że jej wybór stanie się przekleństwem.
Kiedyś był przystojny, interesujący, odważnie sięgał po to, czego zapragnął. Nie obchodziło go, że jest dużo młodsza. Doświadczony i opiekuńczy wiedział, jak sprawić by była szczęśliwa.
Teraz ona dojrzała jak owoc, ale nie mogła liczyć na zaspokojenie. Wraz z kolejnymi plamami wątrobowymi pojawiającymi się na ciele atrakcyjnego kiedyś mężczyzny, ubywało mu sił. Z każdą nową chorobą, tracił też chęć do życia. Próbowała ratować resztki ich małżeństwa, ale coraz częściej czuła się, jak jego córka, albo pielęgniarka, a nie żona i kochanka.
Zapach lata nie dawał zapomnieć gdzie jest. Wyszła na balkon. Było duszno. Gdzieś w pobliskiej kawiarence ludzie śmiali się, flirtowali i czerpali pełnymi garściami z wakacyjnej atmosfery.
Czuła narastające poirytowanie. Jakby tego było mało, jakaś para w sąsiednim apartamencie głośno się zabawiała. Zapaliła papierosa. Jęki narastały, a ona zazdrościła. Poczekała do końca koncertu i zaciągnęła się po raz ostatni. Miała już wrócić do boku męża, gdy trzaśnięcie drzwiami i jakiś ruch na sąsiednim balkonie zatrzymały ją. Zaskoczona zauważyła nagiego chłopaka. Uśmiechnął się. Mimowolnie przytuliła dłoń do policzka na który podstępnie wpełzał rumieniec. Miała nadzieję, że w cieniu nie będzie widoczny.
Jej przypadkowy towarzysz nie zdradzał żadnych oznak zażenowania, wręcz przeciwnie, z dumą zaprezentował imponującą erekcję. Widocznie nadal nie miał dość. Miał ciało greckiego boga, ale twarz niemal dziecka, z ledwie kiełkującym zarostem na policzkach.
Mogłabym być jego matką, pomyślała i odwróciła się, gotować wrócić do łóżka.
-Isse kala?*
Niezdecydowana, kiwnęła tylko głową, dlaczego ją zatrzymuje? Dlaczego ma taki głęboki, hipnotyzujący głos?
-Poli zesti* – czyżby próbował zagaić rozmowę? Nie mogła powstrzymać wzroku ślizgającego się po jego wąskich biodrach. Zauważył to i między nimi pojawiła się cienka nić porozumienia. Wyciągnął dłoń. Następnie pomógł jej przejść przez ozdobną balustradę. Oboje zachichotali, gdy usłyszeli trzask materiału.
-Den milo elenika* – powiedziała drżącym głosem, opierając się na silnym ramieniu.
-Siga* - odpowiedział i odgarnął jej włosy z czoła. Co ja wyprawiam, pomyślała, gotowa uciec. Był taki doskonały. Wyczuła jej wahanie, dlatego nagle złapał ją jedną ręką w pasie, drugą położył na karku i mocno przytulił do swojego nagrzanego, pulsującego ciała. Odruchowo, próbowała się uwolnić i wtedy ją pocałował. Zwinny mokry język naparł na jej zęby, rozchylił je i sięgnął głęboko. Nie wiadomo kiedy oboje wylądowali na kafelkach. Przez chwilę walczyli z rozdartą koszulą. Niecierpliwie badała palcami jego usta, szyję, ramiona. On ssał jej sutki, lizał i błądził dłońmi po brzuchu, by wreszcie sięgnął między uda. Odchyliła głowę, a on zsunął ustami niżej. Doprowadził ją niemal do orgazmy, ale gdy zobaczył, że jest już na skraju wytrzymałości, jednym szybkim ruchem wbił się głęboko. Jęknęła, a on znieruchomiał. Zarzuciła mu nogi na plecy i wbiła paznokcie w pośladki. Dopiero wtedy zaczął się poruszać. Najpierw powoli, by znowu przyspieszyć, a gdy znowu wyczuł, że zaraz będzie szczytowała zatrzymał się i delikatnie pogłaskał ją po włosach. To było szaleństwo, ugryzła go w ucho. Zaśmiał się. Triumfująca mina, doprowadzała ją do obłędu. Chcąc zmusić go do działania, pośliniła palec i nim się obejrzał włożyła go między pośladki. Najpierw się zdziwił.
-Ti ine afto?*
Nie odpowiedziała, tylko poruszyła nim, by nadać rytm. Na początku opornie, ale z każdą sekundą coraz bardziej chętnie zaczął się poddawać.
Najpierw powoli i regularnie, aż do momentu, gdy jęknęła. Wtedy pokazał na co go stać. Wbijał się głęboko i mocno wyciskając z niej ostatnie soki. Skończyła pierwsza. Z wdzięcznością uciekła spod niego i niemal przemocą wzięła go do buzi. Smakował młodością i grzechem. Najchętniej by odgryzła ten kawał jędrnego, tak chętnie reagującego mięsa. Z przyjemnością wszystko połknęła, zlizując ostatnią kroplę.
Pożegnali się przyjacielskim buziakiem.
Rano wyjechała wraz z mężem i poczuciem, że jeszcze nie wszystko się skończyło.



*wszystko w porządku?
*jest bardzo gorąco…
*nie mówię po grecku
*spoko
*co to jest?