niedziela, 27 stycznia 2013

Czarownica




Śpisz. Niespokojnie. Zaciskasz palce na fałdzie kołdry w miejscu twojej kochanki, która już odeszła, albo żony, którą zostawiłeś. Pragnienie cię spala, ale ty oddychasz równo, lawirując gdzieś między grubymi warstwami snu.
Pamiętasz mnie? Stałam na przystanku, nie zwróciłeś na mnie uwagi. Zwykła dziewczyna w szarym szaliku i fioletowych rękawiczkach. Ja cię zauważyłam i zapamiętałam. Teraz cię odwiedzam. Unoszę się nad twoim oddechem. Myślisz, że to ci się śni?
Jestem naga i ciepła, choć gdy tylko otworzysz oczy zniknę, więc ciiii… poczuj mój dotyk. Odwracasz się na plecy, szeroko rozrzucasz nogi. Uchylone okno wpuszcza powiew chłodnego powietrza. Po ciele przebiega dreszcz. Znowu się przewracasz. Tym razem na bok. Unoszę nakrycie i wsuwam się. Przytulam piersiami do twoich pleców. Spokojnie, przecież to nie dzieje się naprawdę. Jestem tylko spełnieniem twojego marzenia.
Zataczał językiem kółka na twoim ramieniu. Pieszczę twe udo i napieram biodrami na twoje umięśnione pośladki.
Kciukiem naciskam twe wargi i wyczuwam twardość zębów, rozchylasz je i kąsasz, choć oczy masz zamknięte.
Kładę dłoń na twej piersi. Skręcone włosy łaskoczą moją skórę. Przenoszę ją na brzuch i badam głębokość pępka. Słyszę, jak twój oddech przyspiesza, rwie się. Oczy tańczą pod powiekami.
Ciiii…. To tylko chłód nocy i senna mara. Ciii…
Sztywniejesz i to mnie cieszy, wprawia w ekstazę. Skomlę jak szczeniak na widok kości. Chwytam pewnie. To proste. Niczym dobrze naoliwiona maszyna do pompowania. Szatan podpowiada mi sprośne pomysły. Odganiam go. Sama wiem najlepiej czego chcę. I zawsze to biorę, nie czekam, aż się zdecydujesz.
Odkrywam cię i sam już kładziesz się posłusznie, na wznak. Z odchyloną głową, z odsłoniętą grdyką. Masz szorstkie policzki. Całuję twe sutki, liżę i spotykam się ze sterczącym sednem na podbrzuszu.
Chciałabym cię połknąć. Jesteś taki apetyczny, ale najpierw mnie zaspokoisz. Skorzystam z twojej gotowości, której nie jesteś świadomy.
Ciii… O tak, smakujesz wytrawną goryczą. Pachniesz sukcesem i siłą, a ja jestem taka mokra. Ręką naprowadzam naprężony członek i nadziewam się na niego. Sto tysięcy koni pędzi przez prerię, gdzieś na drugiej półkoli ziemi, słyszę ich tętent w pulsowaniu mojej krwi. Cały będziesz umazany moimi sokami.
Ciii, niech twoja świadomość zostanie tam, gdzie jest. Dziś potrzebuję twojego ciała, które jest mi posłuszne i dobrze wyszkolone. Współpracuje z moimi zachciankami. Wytrzymujesz dokładnie tyle ile trzeba. Posłusznie dajesz mi swoje dłonie, którymi pieszczę swoją łechtaczkę i piersi.
Dzika przejażdżka na szczyt trwa okraszona jękami i gardłowymi okrzykami. Biodra falują. Aż do teraz, do momentu gdy nasienie tryska i namaszcza rozkosz.
Nie bój się. Zostanie ci niejasne wspomnienie i ten zapach. Będzie ci długo towarzyszył i będziesz za mną tęsknił. Jeszcze nie raz obejrzysz się za jakąś niepozorną dziewczyną na ulicy, w nadziei, że to będę ja.
Ciii…. Noc się jeszcze nie skończyła.

niedziela, 20 stycznia 2013

Granica



Spojrzała na niego inaczej, gdy zdjął koszulkę. Skulił się i odwrócił. Siatka blizn na ramionach, plecach i klatce piersiowej była powodem jego wycofania się. Nie szukał przypadkowych kontaktów, wręcz przeciwnie, ale ona była inna. Rozumiała ból i cierpienie. Tylko, że on przed tym uciekł, ona zaś na własne życzenie krok za krokiem, zanurzała się w mroku.
Słyszał ruch, szelest materiału, oddech. Odwrócił się zaciekawiony. Stała przed nim, naga, na plamie światła wpadającej przez okno. Biel jej skóry raziła. Ogromny tatuaż pożerał połowę jej ciała. W lewym sutku miała kolczyk. Zagłębienie między udami kusiło, ale on nie chciał wykonywać pierwszego ruchu.
Widząc niezdecydowanie, klęknęła. Położyła dłonie na jego biodrach i szarpnęła bieliznę. Uśmiechnęła się kącikami ust. Uniosła lekko głowę i rozchyliła usta spomiędzy których wychynął język z czymś lśniącym na powierzchni.
Żyletka. Wzięła ją do ręki i szybkimi, pewnymi gestami naznaczyła pajęczynę krwistych nici na swoich pełnych piersiach.
-Co ty wyprawiasz!
Panika w jego głosie odbiła się echem od pustych ścian. Unieruchomił jej nadgarstki i pociągnął do góry.
-Zostaw.
Zmusił by upuściła ostry przedmiot. Z cienkich ran zaczęła płynąć krew. Uwolniła się z jego objęć i rozamorowała czerwień. Umazaną ręką dotknęła jego twarzy, wsunęła palec do jego ust i dała posmakować siebie.
Przylgnęła całym ciałem, zachłannie całując i gryząc. Paznokciami rozorała jego dawno zagojone rany. Chciała by oboje krwawili, by na długo zapamiętali tę chwilę.
Poruszała się szybko, zwinnie, nie dając mu czasu na chwilę zastanowienia. Brutalnie rozwarła jego pośladki i palcem wbiła się do środka. Zaskomlał, ale jej nie odepchnął. Zamiast tego, przytrzymał jej głowę i gestem pokazał, czego od niej oczekuje. Posłusznie klęknęła i zaczęła lizać. Zanurzyła twarz w gąszczu szorstkich włosów. Był długi, prosty, lśniący. Rytmicznymi pchnięciami sięgał jej gardła, aż w jej oczach pojawiły się łzy. Nie zwolnił. Odgarnął prostą grzywkę, by widzieć grymas bólu malujący się na kobiecej twarzy.
Nie pozwoliła jednak zbyt długo cieszyć się mu pozycją dominatora. Gdy zacisnęła idealnie białe zęby na fioletowej główce, to on zaczął się bać.
Klęknęła do niego tyłem i wypięła tyłeczek. Zakołysała ponaglająca. Zamiast odpowiedzieć na jej żądanie, klepnął. Mocno. Głośno. Krzyknęła zaskoczona. Nie tego się spodziewała. Chciała się odwrócić, ale nie pozwolił na to. Przytrzymał jej gardło, drugą ręką ściskając sutek. Jego sterczący kutas błąkał się po obrzeżach niecierpliwej, mokrej szparki. Chciał, żeby błagała. W końcu udało mu się doprowadzić do tego, że wydała z siebie dźwięki przypominające łkanie głodnego dziecka.
Pchnął tak mocno, że opadła na łokcie. Czołem oparła się o chłodną podłogę. Poczekał, aż wróci do poprzedniej pozycji. Wyprostowana, chętna i dopiero wtedy podjął działanie. Zrozumiała. Nie wolno jej było reagować. Miała stać się narzędziem. Przedmiotem, z którego on będzie czerpał przyjemność.
Nie spieszył się. Powoli badał głębie wąskiego tunelu. Krążył, cofał się, a ona drżała z podniecania i wysiłku. Każdy mięsień był napięty do granic możliwości. Gdy zaczęła słabnąć, przyspieszył. Opadł na jej plecy i znalazł oparcie na zaciśniętych pięściach. Zacisnął zęby na delikatnym karku. Poczuł swoją siłę, a jej bezbronność. Jak drapieżnik był w stanie jednym kłapnięciem szczęki pozbawić ją życia. Nie o to jednak mu chodziło. Nakrył ją całą swoim ciałem i uderzał, szybko, mocno, głęboko, aż po krańce nerwów.

sobota, 19 stycznia 2013

Subtelnie



Przyjaźń. Wielkie słowo, dzięki któremu rozkwitła. Gdy patrzyła na swoje odbicie w lustrze widziała dziewczynkę, nie kobietę. Nienawidziła siebie za wielkie oczy, płaską pierś, krągły tyłeczek, jakby stworzony do klapsów, jasne włosy i metr pięćdziesiąt wszystkiego razem. Świat ją przytłaczał. Nie nadążała za życiem. Schronienia szukała w marzeniach, aż pewnego dnia, gdy siedziała na ławce w parku, w letniej sukience odsłaniającej ramiona, z wiatrem muskającym kolana, jakiś cień zakłócił jej spokój i sprowadził na ziemię.
Gdy spoglądała z dołu, wydawał się być mitycznym kolosem. Uśmiechnął się i spytał czy może się dosiąść i tak to się zaczęło. Jego ramię miało tyle centymetrów ile jej talia. Sprawdzili to. Stał się jej obrońcą i tarczą przed całym złem.
Pewnego dnia leżeli na kanapie, zmęczeni upałem sączącym się przez otwarte drzwi balkonowe. Skulona położyła głowę na jego piersi i słuchała silnego, spokojnego bicia serca.
-Dlaczego tak często jesteś smutna? – zapytał niskim, leniwym głosem.
-Bo jestem uwięziona w ciele dziewczynki. Chciałabym, by mężczyźni patrzyli na mnie, jak na kobietę.
Nagle wziął jej dłoń i położył na swoim podbrzuszu. Niewielki wzgórek drgnął pod jej dotykiem.
-Dla mnie jesteś kobietą. Nawet nie wiesz jak bardzo podniecającą.
Patrzyła na niego z rozchylonymi ustami i lśniącymi oczami. Była mała i krucha, ale on kontrolował swoją siłę. Wilgotny i słony pocałunek zaskoczył ją. Niecierpliwy język obudził skrywane głęboko pragnienia. Westchnęła gdy uniósł brzeg materiału sięgając między uda. Oddała się całkowicie fali intensywnych doznań. Ciało tańczyło do nieznanej melodii. Prowadził ją pewnie po cienkiej tafli, badając granice, o których istnieniu nie wiedziała. Powoli, krok po kroku przekraczali je. Wchodzili na nowy grunt pełen doznań tak skrajnych, że można było w nich zatonąć.
Jednym ruchem obrócił ją plecami do siebie. Nagą pierś przytulił do przezroczystej niemal skóry pleców. Podziwiał linię karku, zagłębienie między pośladkami i krągłości bioder. Uległa mu bez reszty i ze spuszczoną głową czekała na jego gest. Objął delikatne ramiona i położyli się bokiem. Podwinął nogi i gładko wsunął się w ciasny pączek kobiecości. Powoli wchodził i wychodził, prawie niezauważalnie, lawirując nad przepaścią, czekając aż znajdą się tam razem. Widział jak jej mięśnie płaskiego brzucha napinają się, jak oddech unosi blade aureole sutków, jak krople potu gromadzą się na zagłębieniu obojczyka. Wbiła paznokcie w skórę jego dłoni i przygryzła wargę. Zanurzył nos w jej włosach by jeszcze intensywniej poczuć obecność kobietki, która zawróciła mu w głowie, swoją niewinnością i tym niewypowiedzianym bólem, z którym nie umiała sobie poradzić.
Polizał palec i sięgnął niżej. Bez trudu odnalazł nabrzmiałą perłę. Skryta między aksamitnymi fałdami, cierpliwie czekała, aż i ją zaproszą do tańca. Ona znała kroki. Kilka piruetów i nastąpił wielki finał.

Wciąż ją trzymał w objęciach, delikatnie kołysząc. W milczeniu obserwowali jak słowo przyjaźń gubi płatki i zamienia się w soczysty, jędrny owoc pożądania.