piątek, 16 listopada 2012

Wstążka



Pracowała u niego od kilku tygodni. Na początku ją irytował, ale z czasem zobaczyła jego staranie. Żałosny mężczyzna stał się interesującym. Pokornie znosił jej pogardliwe spojrzenie, niezmiennie czekając na nią w starannie wyprasowanej koszuli i spodniach w kant. Otwierał drzwi, zapraszał do środka, proponował coś do picia. Zwykle odmawiała. Zamykała się w łazience i zakładała robocze ubrania. Uzbrojona w gumowe rękawiczki, zestaw ścierek, spryskiwaczy i odkurzacz ruszała na ratunek pokojom, z którymi stary kawaler nie dawał sobie rady.
On w tym czasie, siadał na fotelu, z dłońmi na kolanach i starał się nie przeszkadzać. Wiedziała jednak, że nie spuszcza z niej oka. Kiedy się schylała by wytrzeć z kurzu rzeźbione nogi pianina, gdy prężyła się na parapecie, starając sięgnąć karniszy i odsłaniając przy tym cienkie pasmo skóry na brzuchu.
Przyłapała go na tym. Straciła równowagę i odwróciła się, akurat gdy miał wzrok utkwiony w jej pośladkach ciasno opiętych przez dżins. Zmieszał się, skulił w sobie, jakby go ktoś uderzył. Nie chciała by się tak czuł. Co się stanie, jeśli da mu odrobinę przyjemności?
Stopniowo workowate koszulki zastąpiła skąpymi topami na ramiączkach, długi spodnie, zastąpiła o wiele wygodniejszymi szortami. W nim tez zauważyła zmianę. Ośmielił się zapytać, jak minęło jej droga, zażartować, a nawet uśmiechnąć.
Pewnego dnia, gdy weszła uderzyła ją zmiana. Grała muzyka. Dźwięki koncertu fortepianowego miękko rozchodziły się po pomieszczeniach. Tym razem, nic jej nie zaproponował, tylko podał kieliszek z białym winem. Zawahała się.
-Dzisiaj mam urodziny. Proszę cię, byś nie sprzątała. Możesz chwilę ze mną posiedzieć?
-Nie wiedziałam, nic nie przyniosłam.
-Nie szkodzi. Nie oczekiwałem tego.
Był ujmujący w tej swojej bezradności.
Siedzieli, popijając schłodzone wino i słuchali muzyki. Mogła wreszcie mu się przyjrzeć. Był w wieku jej ojca. Miał siwe, długie włosy, szerokie czoło. Smutne oczy tym razem jej nie śledziły.
Jednym haustem wypiła zawartość kieliszka. Wstał z uśmiechem czającym się w kącikach wąskich ust. Po chwili wrócił z butelką. Cofnął się gdy ją zobaczył.
Stała przy oknie, w samych spodniach. Plecami do niego, z lekko rozstawionymi nogami. Gdy usłyszała wstrzymywany oddech, dwoma palcami pociągnęła za koniec wstążki we włosach. Jasna fala, rozsypała się na jej nagich ramionach.
-Niech to będzie mój prezent dla ciebie. Wiem, że ci się podobam. Usiądź.
Bez słowa sprzeciwu wykonał jej polecenie. Na jego skroniach pojawiły się kropelki potu, a trzęsące się ręce oparł na oparciu fotela. Starał się zachować spokój, ale ciało go zdradzało.
Odwróciła się i pozwoliła by sycił się jej widokiem. Dotknęła swoich piersi i chwilę pocierała sutki. Pobudzone stanęły na baczności. Uklękła i na czworaka zaczęła się do niego zbliżać. Gdy była już prawie między jego nogami, przytuliła policzek do jego łydki i przeciągnęła po sztruksowej nogawce.
-Nie…- zaprotestował słabo.
-Ciii… dzisiaj ja dyktuję warunki.
Położyła palec na swoich wilgotnych wargach i uciszyła go gestem. Prowokująco wsunęła kciuk w lekko rozchylone, lśniące usta i czubkiem języka przeciągnęła po wnętrzu. Zaczęła ssać, wydając przy tym dźwięki mruczenia.
Usiadła na piętach i sięgnęła do paska jego spodni. Wciągnął brzuch. Powoli rozpięła. Przeciągała tę chwilę do granic możliwości. Głaskała go, pochylała się i piersiami ocierała o jego kolana. W końcu wyłuskała jego męskość, taką biedną i wymęczoną. Pieszczotą tchnęła w nią życie. Miękka skóra łagodnie poddawała się ruchom, ale dopiero gdy wzięła do ust, napęczniał, urósł i stanął na wysokości zadania.
Z przyjemnością patrzyła na to, jak mężczyzna przymyka oczy i modli się bezgłośnie. Odchylił głowę nadstawiając podskakującą grdykę.
Nie chciała by zabawa się skończyła, nim zaczęła na dobre, sięgnęła po wstążkę do włosów. Obwiązała nią dopiero co obudzonego przyjaciela. Gładki materiał bez trudu przesuwał się po nierównościach.
-Prezent powinien mieć opakowanie – zażartowała.
Pochyliła się jeszcze głębiej i przeciągnęła językiem po pomarszczonej szyi. Zbliżyła się do jego ust, napięcie rosło, gdy tak zbliżała się i oddalała, jednocześnie pociągając za wstążkę. To było jak tortura. Nagle odkryła w nim coś, z czego nie zdawał sobie sprawy.
Wplótł palce w jej włosy i wysapał błaganie.
Wysłuchała go z zadowoleniem.
Przejechała wymalowanymi paznokciami po jego podbrzuszu, ścisnęła jądra i złapała za twardy drążek. Wprawnymi ruchami, zaczęła doprowadzać go do orgazmu. Gdy napiął mięśnie i zobaczyła, że błądzi na granicy rozkoszy, nakierowała jego czubek na swoje piersi. Biała struga ochlapała jej ciało. Rozsmarowała lepki dowód na to, jak dużą przyjemność mu sprawiła, a dłoń oblizała.
-Za tydzień o tej samej porze?
Skinął głową, wciąż oszołomiony.
Na pożegnanie cmoknęła go w policzek.

wtorek, 13 listopada 2012

Magazyn



Z wahaniem otworzyła kopertę. Na egzotycznie pachnącej kartce papieru w kolorze kości słoniowej ktoś starannie wypisał adres i godzinę, oraz kilka zdań instrukcji. Poniżej odbito charakterystyczną pieczęć, dojrzały owoc ackee. Poznała go, choć tylko raz widziała zdjęcie. Kilka miesięcy temu, gdy skusiła się i zarejestrowała na tajemniczej stronie.
Niedojrzały owoc, gdy się go zje, zabija, dojrzały, otwiera się kusząco. Ryzykowna przyjemność. To tak jak z marzeniami, możemy przekroczyć granicę, ale tylko wtedy, gdy jesteśmy na to gotowi.
Myślała, że jest, teraz wątpiła. Gdyby jednak się wycofała, żałowałaby tego do końca życia.
Zdenerwowana podjechała na opuszczony parking. Robiło się ciemno, a ona marzła w cienkim płaszczu. Szpilki stukały o popękany asfalt. Wiatr rozwiewał jej włosy. Zaparkowała tuż pod wejściem opuszczonego magazynu. Rozejrzała się bezradnie wokół. To było tu. Weszła.
W środku było pusto, oprócz dziwnego podestu z krzesłem i lustrem znajdującego się w centrum pomieszczenia, nie było nic. Blade światło padało prosto na tą zaimprowizowaną scenę, reszta tonęła w mroku.
Zrobiło się jej gorąco. Wspomnienie pewnego, niepokojącego snu wróciło z całą wyrazistością, ale co innego o czymś śnić, wyobrażać sobie, a co innego…
Wzięła głęboki oddech i podeszła do krzesła. Dopiero wtedy zorientowała się, że nie jest sama. Podszedł do niej wysoki, szeroki w ramionach, ubrany na ciemno mężczyzna. Miał maskę na twarzy i skórzane rękawiczki.
-Czy zrobiłaś wszystko, tak jak ci napisano?
Skinęła głową.
-Dobrze, a teraz zdejmij płaszcz.
Przełknęła ślinę i drżącymi palcami zaczęła rozplatać pasek na biodrach. Powoli odpinała guziki, uderzając paznokciami o plastik. Nieprzyjemny dźwięk rozchodził się echem. Materiał z cichym szelestem opadł na podłogę, odsłaniając nagie ramiona. Bezmyślnie zasłoniła się dłońmi. Ubrana była jedynie w gorset i pończochy. Czuła się bardziej naga, niż gdyby nie miała nic na sobie.
To nie był jednak czas na wstyd.
Podał jej rękę i poprowadził do krzesła. Gestem nakazał oprzeć dłonie o siedzisko. Spuściła głowę. Odgarnął jej włosy z pleców i pieszczotliwie przejechał po kręgosłupie, pośladku i wewnętrznej stronie uda. Ukucnął i palcem musnął obcas. Chwilę zabawił wokół kostki. Napięte do granic możliwości mięśnie zdradziły ją. Wymsknęły się spod kontroli. Zadrżała tak, że o mało nie straciła równowagi.
Najpierw znieruchomiał. Potem podniósł się, mącąc wilgotne powietrze. Napięcie stało się niemal namacalne. Najpierw usłyszała trzask, za którym podążyła plama bólu.
-Au!
Pośladek pulsował.
Wrócił do poprzedniej pozycji, a ona gubiła się w plątaninie obcych uczuć, których nie umiała określić.
Mała wystraszona dziewczynka w jej wnętrzu tańczyła obłąkańcze tango z samą śmiercią.
Przestała śledzić myśli, gdy ból został zastąpiony bolesnym łaskotaniem w dole brzucha. Skórzane rękawiczki zaczęły ociekać jej sokami, ale on nie przestawał masować szparki. Z aksamitnych fałdek wyłuskał łechtaczkę. Robił to z pedantyczną precyzją, jak dobrze zaprogramowany mechanizm, nie człowiek. Pilnował by były to zaledwie muśnięcia, podniecające, ledwie kontur tego, co miało za chwilę nadejść i się wypełnić feerią odcieni rozkoszy.
Kiedy jego palec wślizgnął się do środka, nie mogła się powstrzymać, uniosła głowę i wygięła kręgosłup w łuk.
Wycofał się. Zdezorientowana czekała na kolejne karzące uderzenie, zamiast tego, usłyszała odgłos zamka błyskawicznego.
Przytulił się do niej napierając potężną erekcją na półkule ociekające sokiem, jak dojrzałe owoce. Ścisnął jej piersi. Pociągnął za sutki. Zaczęła się poruszać, błagając bez słów o więcej. Jego niecierpliwie palce zatrzymały się na jej ustach. Brutalnie ścisnął jej wargi i siła wprowadził kciuk do ust.
-Ssij!
Rozkazał tonem nieznającym sprzeciwu. Bez protestów poddała się jego woli. Była gotowa spełnić każde jego żądanie, byle zrobił to, czego domagało się jej spragnione ciało.
Nie śpieszył się jednak. Metodycznie, na zimno badał zakamarki ciała, nie troszcząc się o to, czy sprawia ból, czy przyjemność.
Gdy jej oddech zamienił się w dyszenie, a ramiona zaczęły omdlewać, jednym pchnięciem znalazł się cały w środku. Krzyknęła. Zaczął powoli się wycofywać. By znowu się w nią wbić, głęboko. Szczelnie wypełnił ciasną, pulsującą przestrzeń.
Drażnił jej skórę szorstkimi włosami i pchał z całych sił. Zgrzyt nóg krzesła, wilgotne klaskanie, jęki, oddechy, wszystko to tworzyło podniecającą mieszankę otulającą ten zwierzęcy niemal akt.
Obserwowała go pomiędzy swoimi nogami. Widziała lśniącą cielisto-fioletową czerwień, marszczącą się i rozciągającą rytmicznie. Napierał na nią rozkosznie boleśnie, by na koniec zacisnąć rękę na jej gardle. Przemknęła oczy i pozwoliła by fala niewyobrażalnego doznania wybuchła w niej. Nasienie wyciekło po nodze. Jeszcze wstrząsani spazmami orgazmu zsunęli się na chłodną podłogę.
-Jeśli będziesz chciała więcej, wiesz gdzie nas szukać – rzucił na odchodne i zniknął.

środa, 7 listopada 2012

Oczekiwanie na koniec



Boże, co za nuda, pomyślała. Padało od kilku dni, a temperatura nie spadała. Była duszno, a wilgoć zdawała się wyzierać z każdego kąta.
Otarła krople z szyi. Nie wiedziała, czy to pot, czy woda. Miała na sobie tylko koronkową koszulkę na ramiączkach, ledwie zakrywającą pupę, ale materiał i tak przykleił się do ciała.
Miasto zamarło w oczekiwaniu na zmianę. Miała dosyć leżenia na wygniecionej pościeli. Podeszła do okna i ostrożnie postawiła bosą stopę na parapecie. Bez trudu przeszła po gzymsie i zapukała w ramę.
-Mogę wejść?
Uśmiechnął się na jej widok.
-Czuję zapach twojego ciała.
-Jasne, ja czuję tylko pleśń. Co słychać u mojego ulubionego sąsiada?
-Tylko szum deszczu, a u ciebie jak tam?
-Nie mogę znaleźć sobie miejsca.
Bezwstydnie mierzyła go wzrokiem. Siedział pod ścianą, tylko w dżinsach i palił papierosa. Na klatce piersiowej miał siatkę blizn. Pamiątka po buntowniczej przeszłości. Był szczupły, opalony. Palił papierosa i za zasłony dymnej również się jej przyglądał.
-Jakbyś chciała spędzić ten czas?
-Nie mam pojęcia, masz jakiś pomysł?
Usiadła, opierając brodę na kolanie, a drugą nogę spuszczając w dół i machając nią jak dziecko. Nie miała nic do ukrycia. Czas jakby się rozciągnął, dzień i noc przenikały przez siebie niezauważalnie. Ludzie zatracili się w tych dziwnych dniach, schowali wszelkie zasady, zapomnieli o obowiązkach, oszczędzali siły.
Podniósł się i podszedł do niej, wyrzucił niedopałek prosto na chodnik.
-Może masz ochotę? – Nie dokończył na co, zamiast tego pochylił się i zaczął spijać krople z jej ramienia. Mokrymi włosami łaskotał ją w ucho. Jego gorący oddech pachniał papierosami, alkoholem i czymś seksownym, czego nie umiała określić, a od czego zrobiło się jej gorąco między nogami.
Nie czekał na odpowiedź. Zeskoczyła na podłogę.
Padło już za dużo słów. Za chwilę nikt nie będzie pamiętał o banalnej wymianie zdań. Kurtuazja nie miała racji bytu.
Klęknęła i szarpnęła za guzik. Przemoczony materiał opierał się. Nie nosił bielizny. Oswobodzona męskość niemal uderzyła ją w policzek. Rzuciła się na nią łapczywie. Chciała doprowadzić go do szaleństwa. Wbiła paznokcie w jego pośladek. Nie była delikatna. W pewnym momencie ugryzła go w udo. Tylko syknął i w odwecie pociągnął ją za włosy. Wtedy zaśmiała się i położyła przed nim rozsuwając nogi. Dotknęła swoich piersi i spojrzeniem zmusiła by do niej dołączył. Prowadziła go jak dziecko we mgle. Najchętniej zdarłaby z niego skórę, wessała go w siebie, zatraciła się w rozkoszy i zapomniała o przygnębiającej aurze zwiastującej koniec świata.
Gdy podniecenie sięgnęło zenitu, przerzuciła nogę przez jego biodro, ręką naprowadziła fioletową główkę i opadła, rozdzierając aksamitne wnętrze. Opadła na niego i zbliżyła rozchylone wargi do jego ust. Przyspieszone, płytkie oddechy wzmagały jeszcze uczucie odurzenia. Zaczęła swój taniec biodrami. Odpowiadał na każdy jej ruch. Masował pośladki, chcąc wbić się jeszcze głębiej. Dzieliła ich tylko koronkowa koszulka.
Nagle zebrał jej włosy i jednym szarpnięciem podciągnął do góry, jednocześnie z całej siły uderzając w nią podbrzuszem. Dwa szybkie pchnięcia doprowadziły do finału. Pulsujące wybuchy we wnętrzu sprawiły, że go dogoniła.
Na czworaka podeszła do okna, wspięła się na nie i znikła w chmurze pary wodnej.

poniedziałek, 5 listopada 2012

Gry kuchenne



Od dawna miała na niego chrapkę, ale dopiero teraz nadarzyła się okazja by zwabić go do mieszkania. Ot, banalna prośba o sąsiedzką pomoc. Nie planowała niczego, po prostu chciała się nacieszyć jego obecnością.
Otworzyła drzwi i oparła się plecami o ścianę, robiąc mu miejsce, ale tylko na tyle, by musiał się o nią otrzeć. Stanęła na palcach i wciągnęła brzuch, udając, że nie wie, jak bardzo uwydatnia się przy tym jej biust. Specjalnie założyła sukienkę z trójkątnym dekoltem. Uśmiechnął się pod nosem i przeczesał dłonią włosy. Miał na sobie koszulkę podkreślającą jego mięśnie, dżinsy opinające uda i trampki.
Zaprosiła go do kuchni i klęknęła, prezentując swoje pośladki. Chciała z nim pogadać, ale nie mogła się powstrzymać, żeby nie podgrzać atmosfery. Zobaczyła kropelki potu na jego skroni, gdy zanurkował pod zlewem. Teraz to ona mogła podziwiać jego tyły. Zagryzła wargi i oparła się o kuchenny blat. Między udami poczuła znajome pieczące łaskotanie. Zacisnęła nogi i położyła między nimi dłonie, jak do modlitwy.
Tego nie mógł nie zauważyć. W jego oczach skrzyły się iskierki rozbawienia.
-Mogę dostać coś do picia?
-Jasne.
Odwróciła się i sięgnęła do lodówki. Podszedł do niej od tyłu i położył dłoń na piersi. Głośno wciągnęła powietrze i odchyliła głowę. Oparła się na jego klatce piersiowej wyginając się i napierając swoim ciałem na jego dłonie. Przycisnął ją do chłodnej i gładkiej powierzchni lodówki i z lekkim wahaniem sięgnął po rąbek sukienki. Delikatnie uniósł do góry, odsłaniając biel skóry. Dotknął. Przeciągnął po krzywiźnie biodra i kciukiem zahaczył o brzeg majteczek. Pociągnął za gumkę i zsunął je. Uklękną i łapczywie wpił się w pośladek wargami, przez chwilę błądził po ich miękkości, by wysunąć język i sięgnąć niżej, prosto w palące pożądaniem aksamitne wnętrze.
Jęknęła.
Usłyszała jak manipuluje przy pasku i rozporku. Intuicyjnie, szerzej rozstawiła stopy. Wchodził delikatnie, zdziwiony oporem. Była ciasna, ale zawsze uważała to za atut. Najwidoczniej i jemu się to podobało, bo wyszeptał jej do ucha słowa, od których się zarumieniła. Jedną ręką pieścił sutki, drugą trzymał na brzuchu, przyciągając ją do siebie o odpychając. Była mokra. Poruszał się gładko, rytmicznie, stopniowo przyspieszając. Odgłosy wilgotnego klaskania, szmer w rurach, szczekanie psa za oknem, szum wiatru i jego oddech przeplatały się i z trudem przebijały do jej świadomości. Skupiła się na falach przyjemności rozlewających się po całym ciele. Oparła czoło o drzwi lodówki, mokre włosy przykleiły się jej do skroni, dłonie ślizgały się po chłodnej powierzchni, a ona płynęła w stronę rozkoszy pulsującej ognistą czerwienią.
Wyprzedził ją o jeden oddech wytryskując. Gdy to poczuła napięła po raz ostatni wszystkie mięśnie i krzyknęła.
Delikatnie z niej wyszedł i bez słowa sięgnął po papierowy ręcznik. Czule poprawił jej włosy, podciągnął majteczki i przygładził sukienkę.
-Jutro dokończę, przyjdę z kluczem zrobię porządek pod zlewem. Będziesz czekała?

piątek, 2 listopada 2012

Anonim




Leżała naga. Róg prześcieradła ledwie zakrywał jej pośladki. Zamruczała, gdy silne dłonie zaczęły masować jej plecy. Powolnymi, okrężnymi ruchami, jak za pomocą czarodziejskiej różdżki napięcie opuszczało mięśnie. Sprawne palce stopniowo schodziły w dół kręgosłupa, dokładnie rozgrzewając skórę.
Poczuła podmuch rozgrzanego powietrza, gdy materiał z cichym szelestem zsunął się na podłogę. Była całkiem odkryta i bezbronna, skazana na słodką torturę. Zapach olejku i kadzideł oszałamiał, chciała się odwrócić, ale nie pozwolono jej. Nie mogła spojrzeć nawet na twarz, tego, który ją pieścił.
Zdecydowany dotyk na udach, pobudzał. Gdy palce zaczęły wędrówkę po wewnętrznej stronie nóg, rozchyliła je nieznacznie. Oddychała coraz szybciej. Pochylił się nad nią, czuła jego oddech i zapach. Cofnął się. Nie mogła już zobaczyć wybrzuszonych spodni. Nagle znalazł się tuż nad nią. Zaalarmowało ją skrzypienie leżanki. Zdecydowanie rozchylił dwie półkule. Sprawny i doświadczony język zagłębił się w wilgotnej kobiecości. Naprężyła ciało i zadrżała. Wtuliła twarz w poduszkę by nie krzyknąć. Zacisnęła jej boki z całej siły, niemal rozrywając materiał.
Musnął wargi, przeciągnął po szparce, odnalazł czubkiem języka łechtaczkę i pchnął ją szybko i rytmicznie, raz za razem, by po chwili objąć ją ustami i ssać.
Uniosła pupę, a on objął jej biodra rękoma, wcisnął twarz niemal brutalnie. Subtelne łechtanie zamieniło się w gwałtowne i szorstkie, wilgotne i boleśnie przyjemne pchanie. Poczuła zęby zaciskające się ostrożnie na sekretnej fałdce, pociągnął. Zaczęła skomleć i wtedy usłyszała rozsuwany zamek. Bez ruchu, czekała, napięta do granic możliwości. Znowu wcisnął dłoń pod jej płaski brzuch i przyciągnął do siebie. Główka jego penisa przez chwilę się z nią drażniła. Przesuwał ją leniwie po otwartej i mokrej szparce.
Nie była już w stanie dłużej czekać. Naparła na niego, z całą mocą. Odepchnął, nakierował i jednym ruchem znalazł się w niej, aż po nasadę. Szorstkie włosy podrażniały jej tyłek.
Szeroką dłonią przygniótł ją do leżanki, drugą ręką wciąż utrzymując biodra w górze. Zaczął się poruszać. Okrężnymi ruchami miednicy, wprawiał ją w trans, pozbawiał zmysłów, by po chwili zacząć uderzać z całą mocą, na jaką było go stać.
Wszystko się trzęsło, a rozkosz narastała, jak burza.
Zmienił pozycję, jego duże ciało unieruchomiło ją. Była już prawie na szczycie, gdy on zwolnił. Podciągnął jej nogę, by wejść jeszcze głębiej. Ugryzł w kark Mieli splecione dłonie nad głowami. Dyszała ciężko w wymiętego jaśka. Ich ciała ślizgały się od potu. Nagle się zatrzymał. Zdezorientowana, próbowała się obrócić. Wciąż był w niej, ciasno wypełniając. Czekaj, aż się podda, opadnie bez sił. Zrobiła to i wtedy znowu zaatakował. Była jednym wielki spazmem, przyjemność wybuchła i zalała jej świadomość. Nim odzyskała zdolność racjonalnego myślenia, już go nie było. Nie widziała nawet jego twarzy…

czwartek, 1 listopada 2012

Ujarzmiona



Założyła gorset, żeby nie zapomnieć o tym co obiecała. Miała długą, czarną sukienkę, eleganckie buty i sznur pereł ciasno oplatających szyję. Włosy uczesała gładko i spięła w kok. Zrezygnowała prawie z makijażu. Użyła jedynie krwistej szminki. Długo się przygotowywała do tego wieczoru.
Niepewnie trzymała sztućce. Jadła bez apetytu. Wmuszała w siebie mikroskopijne kęsy. Dotychczas spędzała dnie na parapecie w oknie, grzejąc się w świetle słonecznym, jak kot. Bosa, potargana, paliła papierosa za papierosem i popijała piwem. Obiecał jej wiele, ale i sam dużo wymagał.
Przyglądała mu się i podziwiała jak naturalnie czuje się w garniturze i w tym zimnym, wielki pokoju. Siedzieli przy dębowym, owalnym stole, daleko od siebie. Był pod wrażeniem. Widziała to w jego oczach.
Nagle wstał i spokojnie podszedł do niej.
-Męczysz się, prawda?
Aż tak bardzo było widać? Chciała krzyknąć, błagać o litość, proszę pozwól mi zdjąć te ubrania, obrożę z biżuterii, pozwól mi oddychać. Zamiast tego, czekała.
Wyciągnął szpilę z włosów. Zaskoczył ją. Z ulgą poczuła jak ciężkie, długie pasma rozsypując się na plecach. Przeczesał je palcami i wierzchem dłoni przeciągnął po jej ramieniu. Czy przyszedł po swoją zapłatę? Była mu gotować oddać siebie już dawno temu, ale była przekonana, że nie jest nią zainteresowany jako kobietą. Uważała się, za pewnego rodzaju eksperyment. Chciał zrobić z niej człowieka. Oswoić, dać narzędzia, by mogła coś osiągnąć w życiu.
Pochylił się i wciągnął powietrze.
-Nie użyłaś perfum ode mnie?
Pokręciła przecząco głowę.
-Wstań.
Wciąż miała go za plecami, nie widziała jego twarzy. Był tak blisko, że czuła jego oddech omiatający szyję. Przeciągnął opuszkami palców po koralach i delikatnie pociągnął. Ustąpiły pod naporem i ze zwielokrotnionym stukotem rozsypały się po podłodze. Bezwiednie dotknęła miejsca, gdzie przed chwilą dusiła ją biżuteria.
Odzyskała siebie.
Odwróciła się do niego i siadła na brzegu stołu. Dłonie położyła na jego pośladkach i przyciągnęła jego biodra do siebie. Uniosła nogi, a sukienka sama podjechała do góry.
Nie oponował, gdy rozpinała mu koszulę, ani gdy ręką zawędrowała do jego rozporka. Pochylił się nad nią i jednym ruchem zrzucił naczynia ze stołu. Przycisnął ją swoim ciałem do blatu i zaczął całować.
Wygięła plecy w łuk, by mógł rozpiąć zamek na plecach. Odsłonił skórzany gorset. Miała talię osy, a piersi uniesione do góry wyglądały na większe. Było chłodno. Sutki momentalnie stwardniały. Jęknęła, gdy czubek języka prześlizgnął się po ciemnych kręgach.
Miał potężną erekcję, ale czekał na znak, że jest gotowa.
Zniecierpliwiona poprowadziła jego rękę między swoje uda. Była mokra.
Pod jego stopami zachrobotały skorupy potłuczonych naczyń. Gdy w nią wszedł, krzyknęła. Znieruchomiał, przekonany, że sprawił jej ból, ale ponagliła go gestem. Uniosła kolana jeszcze wyżej. Otoczyła go w pasie nogami. Czuła pod palcami, napięte mięśnie jego pleców. Dyszał ciężko. Z każdym ruchem wbijał się coraz głębiej. W mrocznym, ciasnym i wilgotnym zakamarku, nastąpił wybuch.
Szarpnęła się jeszcze raz w jałowiej pogoni za odchodzącą rozkoszą i opadła bez sił, przygnieciona jego ciężarem.