niedziela, 27 stycznia 2013

Czarownica




Śpisz. Niespokojnie. Zaciskasz palce na fałdzie kołdry w miejscu twojej kochanki, która już odeszła, albo żony, którą zostawiłeś. Pragnienie cię spala, ale ty oddychasz równo, lawirując gdzieś między grubymi warstwami snu.
Pamiętasz mnie? Stałam na przystanku, nie zwróciłeś na mnie uwagi. Zwykła dziewczyna w szarym szaliku i fioletowych rękawiczkach. Ja cię zauważyłam i zapamiętałam. Teraz cię odwiedzam. Unoszę się nad twoim oddechem. Myślisz, że to ci się śni?
Jestem naga i ciepła, choć gdy tylko otworzysz oczy zniknę, więc ciiii… poczuj mój dotyk. Odwracasz się na plecy, szeroko rozrzucasz nogi. Uchylone okno wpuszcza powiew chłodnego powietrza. Po ciele przebiega dreszcz. Znowu się przewracasz. Tym razem na bok. Unoszę nakrycie i wsuwam się. Przytulam piersiami do twoich pleców. Spokojnie, przecież to nie dzieje się naprawdę. Jestem tylko spełnieniem twojego marzenia.
Zataczał językiem kółka na twoim ramieniu. Pieszczę twe udo i napieram biodrami na twoje umięśnione pośladki.
Kciukiem naciskam twe wargi i wyczuwam twardość zębów, rozchylasz je i kąsasz, choć oczy masz zamknięte.
Kładę dłoń na twej piersi. Skręcone włosy łaskoczą moją skórę. Przenoszę ją na brzuch i badam głębokość pępka. Słyszę, jak twój oddech przyspiesza, rwie się. Oczy tańczą pod powiekami.
Ciiii…. To tylko chłód nocy i senna mara. Ciii…
Sztywniejesz i to mnie cieszy, wprawia w ekstazę. Skomlę jak szczeniak na widok kości. Chwytam pewnie. To proste. Niczym dobrze naoliwiona maszyna do pompowania. Szatan podpowiada mi sprośne pomysły. Odganiam go. Sama wiem najlepiej czego chcę. I zawsze to biorę, nie czekam, aż się zdecydujesz.
Odkrywam cię i sam już kładziesz się posłusznie, na wznak. Z odchyloną głową, z odsłoniętą grdyką. Masz szorstkie policzki. Całuję twe sutki, liżę i spotykam się ze sterczącym sednem na podbrzuszu.
Chciałabym cię połknąć. Jesteś taki apetyczny, ale najpierw mnie zaspokoisz. Skorzystam z twojej gotowości, której nie jesteś świadomy.
Ciii… O tak, smakujesz wytrawną goryczą. Pachniesz sukcesem i siłą, a ja jestem taka mokra. Ręką naprowadzam naprężony członek i nadziewam się na niego. Sto tysięcy koni pędzi przez prerię, gdzieś na drugiej półkoli ziemi, słyszę ich tętent w pulsowaniu mojej krwi. Cały będziesz umazany moimi sokami.
Ciii, niech twoja świadomość zostanie tam, gdzie jest. Dziś potrzebuję twojego ciała, które jest mi posłuszne i dobrze wyszkolone. Współpracuje z moimi zachciankami. Wytrzymujesz dokładnie tyle ile trzeba. Posłusznie dajesz mi swoje dłonie, którymi pieszczę swoją łechtaczkę i piersi.
Dzika przejażdżka na szczyt trwa okraszona jękami i gardłowymi okrzykami. Biodra falują. Aż do teraz, do momentu gdy nasienie tryska i namaszcza rozkosz.
Nie bój się. Zostanie ci niejasne wspomnienie i ten zapach. Będzie ci długo towarzyszył i będziesz za mną tęsknił. Jeszcze nie raz obejrzysz się za jakąś niepozorną dziewczyną na ulicy, w nadziei, że to będę ja.
Ciii…. Noc się jeszcze nie skończyła.

niedziela, 20 stycznia 2013

Granica



Spojrzała na niego inaczej, gdy zdjął koszulkę. Skulił się i odwrócił. Siatka blizn na ramionach, plecach i klatce piersiowej była powodem jego wycofania się. Nie szukał przypadkowych kontaktów, wręcz przeciwnie, ale ona była inna. Rozumiała ból i cierpienie. Tylko, że on przed tym uciekł, ona zaś na własne życzenie krok za krokiem, zanurzała się w mroku.
Słyszał ruch, szelest materiału, oddech. Odwrócił się zaciekawiony. Stała przed nim, naga, na plamie światła wpadającej przez okno. Biel jej skóry raziła. Ogromny tatuaż pożerał połowę jej ciała. W lewym sutku miała kolczyk. Zagłębienie między udami kusiło, ale on nie chciał wykonywać pierwszego ruchu.
Widząc niezdecydowanie, klęknęła. Położyła dłonie na jego biodrach i szarpnęła bieliznę. Uśmiechnęła się kącikami ust. Uniosła lekko głowę i rozchyliła usta spomiędzy których wychynął język z czymś lśniącym na powierzchni.
Żyletka. Wzięła ją do ręki i szybkimi, pewnymi gestami naznaczyła pajęczynę krwistych nici na swoich pełnych piersiach.
-Co ty wyprawiasz!
Panika w jego głosie odbiła się echem od pustych ścian. Unieruchomił jej nadgarstki i pociągnął do góry.
-Zostaw.
Zmusił by upuściła ostry przedmiot. Z cienkich ran zaczęła płynąć krew. Uwolniła się z jego objęć i rozamorowała czerwień. Umazaną ręką dotknęła jego twarzy, wsunęła palec do jego ust i dała posmakować siebie.
Przylgnęła całym ciałem, zachłannie całując i gryząc. Paznokciami rozorała jego dawno zagojone rany. Chciała by oboje krwawili, by na długo zapamiętali tę chwilę.
Poruszała się szybko, zwinnie, nie dając mu czasu na chwilę zastanowienia. Brutalnie rozwarła jego pośladki i palcem wbiła się do środka. Zaskomlał, ale jej nie odepchnął. Zamiast tego, przytrzymał jej głowę i gestem pokazał, czego od niej oczekuje. Posłusznie klęknęła i zaczęła lizać. Zanurzyła twarz w gąszczu szorstkich włosów. Był długi, prosty, lśniący. Rytmicznymi pchnięciami sięgał jej gardła, aż w jej oczach pojawiły się łzy. Nie zwolnił. Odgarnął prostą grzywkę, by widzieć grymas bólu malujący się na kobiecej twarzy.
Nie pozwoliła jednak zbyt długo cieszyć się mu pozycją dominatora. Gdy zacisnęła idealnie białe zęby na fioletowej główce, to on zaczął się bać.
Klęknęła do niego tyłem i wypięła tyłeczek. Zakołysała ponaglająca. Zamiast odpowiedzieć na jej żądanie, klepnął. Mocno. Głośno. Krzyknęła zaskoczona. Nie tego się spodziewała. Chciała się odwrócić, ale nie pozwolił na to. Przytrzymał jej gardło, drugą ręką ściskając sutek. Jego sterczący kutas błąkał się po obrzeżach niecierpliwej, mokrej szparki. Chciał, żeby błagała. W końcu udało mu się doprowadzić do tego, że wydała z siebie dźwięki przypominające łkanie głodnego dziecka.
Pchnął tak mocno, że opadła na łokcie. Czołem oparła się o chłodną podłogę. Poczekał, aż wróci do poprzedniej pozycji. Wyprostowana, chętna i dopiero wtedy podjął działanie. Zrozumiała. Nie wolno jej było reagować. Miała stać się narzędziem. Przedmiotem, z którego on będzie czerpał przyjemność.
Nie spieszył się. Powoli badał głębie wąskiego tunelu. Krążył, cofał się, a ona drżała z podniecania i wysiłku. Każdy mięsień był napięty do granic możliwości. Gdy zaczęła słabnąć, przyspieszył. Opadł na jej plecy i znalazł oparcie na zaciśniętych pięściach. Zacisnął zęby na delikatnym karku. Poczuł swoją siłę, a jej bezbronność. Jak drapieżnik był w stanie jednym kłapnięciem szczęki pozbawić ją życia. Nie o to jednak mu chodziło. Nakrył ją całą swoim ciałem i uderzał, szybko, mocno, głęboko, aż po krańce nerwów.

sobota, 19 stycznia 2013

Subtelnie



Przyjaźń. Wielkie słowo, dzięki któremu rozkwitła. Gdy patrzyła na swoje odbicie w lustrze widziała dziewczynkę, nie kobietę. Nienawidziła siebie za wielkie oczy, płaską pierś, krągły tyłeczek, jakby stworzony do klapsów, jasne włosy i metr pięćdziesiąt wszystkiego razem. Świat ją przytłaczał. Nie nadążała za życiem. Schronienia szukała w marzeniach, aż pewnego dnia, gdy siedziała na ławce w parku, w letniej sukience odsłaniającej ramiona, z wiatrem muskającym kolana, jakiś cień zakłócił jej spokój i sprowadził na ziemię.
Gdy spoglądała z dołu, wydawał się być mitycznym kolosem. Uśmiechnął się i spytał czy może się dosiąść i tak to się zaczęło. Jego ramię miało tyle centymetrów ile jej talia. Sprawdzili to. Stał się jej obrońcą i tarczą przed całym złem.
Pewnego dnia leżeli na kanapie, zmęczeni upałem sączącym się przez otwarte drzwi balkonowe. Skulona położyła głowę na jego piersi i słuchała silnego, spokojnego bicia serca.
-Dlaczego tak często jesteś smutna? – zapytał niskim, leniwym głosem.
-Bo jestem uwięziona w ciele dziewczynki. Chciałabym, by mężczyźni patrzyli na mnie, jak na kobietę.
Nagle wziął jej dłoń i położył na swoim podbrzuszu. Niewielki wzgórek drgnął pod jej dotykiem.
-Dla mnie jesteś kobietą. Nawet nie wiesz jak bardzo podniecającą.
Patrzyła na niego z rozchylonymi ustami i lśniącymi oczami. Była mała i krucha, ale on kontrolował swoją siłę. Wilgotny i słony pocałunek zaskoczył ją. Niecierpliwy język obudził skrywane głęboko pragnienia. Westchnęła gdy uniósł brzeg materiału sięgając między uda. Oddała się całkowicie fali intensywnych doznań. Ciało tańczyło do nieznanej melodii. Prowadził ją pewnie po cienkiej tafli, badając granice, o których istnieniu nie wiedziała. Powoli, krok po kroku przekraczali je. Wchodzili na nowy grunt pełen doznań tak skrajnych, że można było w nich zatonąć.
Jednym ruchem obrócił ją plecami do siebie. Nagą pierś przytulił do przezroczystej niemal skóry pleców. Podziwiał linię karku, zagłębienie między pośladkami i krągłości bioder. Uległa mu bez reszty i ze spuszczoną głową czekała na jego gest. Objął delikatne ramiona i położyli się bokiem. Podwinął nogi i gładko wsunął się w ciasny pączek kobiecości. Powoli wchodził i wychodził, prawie niezauważalnie, lawirując nad przepaścią, czekając aż znajdą się tam razem. Widział jak jej mięśnie płaskiego brzucha napinają się, jak oddech unosi blade aureole sutków, jak krople potu gromadzą się na zagłębieniu obojczyka. Wbiła paznokcie w skórę jego dłoni i przygryzła wargę. Zanurzył nos w jej włosach by jeszcze intensywniej poczuć obecność kobietki, która zawróciła mu w głowie, swoją niewinnością i tym niewypowiedzianym bólem, z którym nie umiała sobie poradzić.
Polizał palec i sięgnął niżej. Bez trudu odnalazł nabrzmiałą perłę. Skryta między aksamitnymi fałdami, cierpliwie czekała, aż i ją zaproszą do tańca. Ona znała kroki. Kilka piruetów i nastąpił wielki finał.

Wciąż ją trzymał w objęciach, delikatnie kołysząc. W milczeniu obserwowali jak słowo przyjaźń gubi płatki i zamienia się w soczysty, jędrny owoc pożądania.

piątek, 16 listopada 2012

Wstążka



Pracowała u niego od kilku tygodni. Na początku ją irytował, ale z czasem zobaczyła jego staranie. Żałosny mężczyzna stał się interesującym. Pokornie znosił jej pogardliwe spojrzenie, niezmiennie czekając na nią w starannie wyprasowanej koszuli i spodniach w kant. Otwierał drzwi, zapraszał do środka, proponował coś do picia. Zwykle odmawiała. Zamykała się w łazience i zakładała robocze ubrania. Uzbrojona w gumowe rękawiczki, zestaw ścierek, spryskiwaczy i odkurzacz ruszała na ratunek pokojom, z którymi stary kawaler nie dawał sobie rady.
On w tym czasie, siadał na fotelu, z dłońmi na kolanach i starał się nie przeszkadzać. Wiedziała jednak, że nie spuszcza z niej oka. Kiedy się schylała by wytrzeć z kurzu rzeźbione nogi pianina, gdy prężyła się na parapecie, starając sięgnąć karniszy i odsłaniając przy tym cienkie pasmo skóry na brzuchu.
Przyłapała go na tym. Straciła równowagę i odwróciła się, akurat gdy miał wzrok utkwiony w jej pośladkach ciasno opiętych przez dżins. Zmieszał się, skulił w sobie, jakby go ktoś uderzył. Nie chciała by się tak czuł. Co się stanie, jeśli da mu odrobinę przyjemności?
Stopniowo workowate koszulki zastąpiła skąpymi topami na ramiączkach, długi spodnie, zastąpiła o wiele wygodniejszymi szortami. W nim tez zauważyła zmianę. Ośmielił się zapytać, jak minęło jej droga, zażartować, a nawet uśmiechnąć.
Pewnego dnia, gdy weszła uderzyła ją zmiana. Grała muzyka. Dźwięki koncertu fortepianowego miękko rozchodziły się po pomieszczeniach. Tym razem, nic jej nie zaproponował, tylko podał kieliszek z białym winem. Zawahała się.
-Dzisiaj mam urodziny. Proszę cię, byś nie sprzątała. Możesz chwilę ze mną posiedzieć?
-Nie wiedziałam, nic nie przyniosłam.
-Nie szkodzi. Nie oczekiwałem tego.
Był ujmujący w tej swojej bezradności.
Siedzieli, popijając schłodzone wino i słuchali muzyki. Mogła wreszcie mu się przyjrzeć. Był w wieku jej ojca. Miał siwe, długie włosy, szerokie czoło. Smutne oczy tym razem jej nie śledziły.
Jednym haustem wypiła zawartość kieliszka. Wstał z uśmiechem czającym się w kącikach wąskich ust. Po chwili wrócił z butelką. Cofnął się gdy ją zobaczył.
Stała przy oknie, w samych spodniach. Plecami do niego, z lekko rozstawionymi nogami. Gdy usłyszała wstrzymywany oddech, dwoma palcami pociągnęła za koniec wstążki we włosach. Jasna fala, rozsypała się na jej nagich ramionach.
-Niech to będzie mój prezent dla ciebie. Wiem, że ci się podobam. Usiądź.
Bez słowa sprzeciwu wykonał jej polecenie. Na jego skroniach pojawiły się kropelki potu, a trzęsące się ręce oparł na oparciu fotela. Starał się zachować spokój, ale ciało go zdradzało.
Odwróciła się i pozwoliła by sycił się jej widokiem. Dotknęła swoich piersi i chwilę pocierała sutki. Pobudzone stanęły na baczności. Uklękła i na czworaka zaczęła się do niego zbliżać. Gdy była już prawie między jego nogami, przytuliła policzek do jego łydki i przeciągnęła po sztruksowej nogawce.
-Nie…- zaprotestował słabo.
-Ciii… dzisiaj ja dyktuję warunki.
Położyła palec na swoich wilgotnych wargach i uciszyła go gestem. Prowokująco wsunęła kciuk w lekko rozchylone, lśniące usta i czubkiem języka przeciągnęła po wnętrzu. Zaczęła ssać, wydając przy tym dźwięki mruczenia.
Usiadła na piętach i sięgnęła do paska jego spodni. Wciągnął brzuch. Powoli rozpięła. Przeciągała tę chwilę do granic możliwości. Głaskała go, pochylała się i piersiami ocierała o jego kolana. W końcu wyłuskała jego męskość, taką biedną i wymęczoną. Pieszczotą tchnęła w nią życie. Miękka skóra łagodnie poddawała się ruchom, ale dopiero gdy wzięła do ust, napęczniał, urósł i stanął na wysokości zadania.
Z przyjemnością patrzyła na to, jak mężczyzna przymyka oczy i modli się bezgłośnie. Odchylił głowę nadstawiając podskakującą grdykę.
Nie chciała by zabawa się skończyła, nim zaczęła na dobre, sięgnęła po wstążkę do włosów. Obwiązała nią dopiero co obudzonego przyjaciela. Gładki materiał bez trudu przesuwał się po nierównościach.
-Prezent powinien mieć opakowanie – zażartowała.
Pochyliła się jeszcze głębiej i przeciągnęła językiem po pomarszczonej szyi. Zbliżyła się do jego ust, napięcie rosło, gdy tak zbliżała się i oddalała, jednocześnie pociągając za wstążkę. To było jak tortura. Nagle odkryła w nim coś, z czego nie zdawał sobie sprawy.
Wplótł palce w jej włosy i wysapał błaganie.
Wysłuchała go z zadowoleniem.
Przejechała wymalowanymi paznokciami po jego podbrzuszu, ścisnęła jądra i złapała za twardy drążek. Wprawnymi ruchami, zaczęła doprowadzać go do orgazmu. Gdy napiął mięśnie i zobaczyła, że błądzi na granicy rozkoszy, nakierowała jego czubek na swoje piersi. Biała struga ochlapała jej ciało. Rozsmarowała lepki dowód na to, jak dużą przyjemność mu sprawiła, a dłoń oblizała.
-Za tydzień o tej samej porze?
Skinął głową, wciąż oszołomiony.
Na pożegnanie cmoknęła go w policzek.

wtorek, 13 listopada 2012

Magazyn



Z wahaniem otworzyła kopertę. Na egzotycznie pachnącej kartce papieru w kolorze kości słoniowej ktoś starannie wypisał adres i godzinę, oraz kilka zdań instrukcji. Poniżej odbito charakterystyczną pieczęć, dojrzały owoc ackee. Poznała go, choć tylko raz widziała zdjęcie. Kilka miesięcy temu, gdy skusiła się i zarejestrowała na tajemniczej stronie.
Niedojrzały owoc, gdy się go zje, zabija, dojrzały, otwiera się kusząco. Ryzykowna przyjemność. To tak jak z marzeniami, możemy przekroczyć granicę, ale tylko wtedy, gdy jesteśmy na to gotowi.
Myślała, że jest, teraz wątpiła. Gdyby jednak się wycofała, żałowałaby tego do końca życia.
Zdenerwowana podjechała na opuszczony parking. Robiło się ciemno, a ona marzła w cienkim płaszczu. Szpilki stukały o popękany asfalt. Wiatr rozwiewał jej włosy. Zaparkowała tuż pod wejściem opuszczonego magazynu. Rozejrzała się bezradnie wokół. To było tu. Weszła.
W środku było pusto, oprócz dziwnego podestu z krzesłem i lustrem znajdującego się w centrum pomieszczenia, nie było nic. Blade światło padało prosto na tą zaimprowizowaną scenę, reszta tonęła w mroku.
Zrobiło się jej gorąco. Wspomnienie pewnego, niepokojącego snu wróciło z całą wyrazistością, ale co innego o czymś śnić, wyobrażać sobie, a co innego…
Wzięła głęboki oddech i podeszła do krzesła. Dopiero wtedy zorientowała się, że nie jest sama. Podszedł do niej wysoki, szeroki w ramionach, ubrany na ciemno mężczyzna. Miał maskę na twarzy i skórzane rękawiczki.
-Czy zrobiłaś wszystko, tak jak ci napisano?
Skinęła głową.
-Dobrze, a teraz zdejmij płaszcz.
Przełknęła ślinę i drżącymi palcami zaczęła rozplatać pasek na biodrach. Powoli odpinała guziki, uderzając paznokciami o plastik. Nieprzyjemny dźwięk rozchodził się echem. Materiał z cichym szelestem opadł na podłogę, odsłaniając nagie ramiona. Bezmyślnie zasłoniła się dłońmi. Ubrana była jedynie w gorset i pończochy. Czuła się bardziej naga, niż gdyby nie miała nic na sobie.
To nie był jednak czas na wstyd.
Podał jej rękę i poprowadził do krzesła. Gestem nakazał oprzeć dłonie o siedzisko. Spuściła głowę. Odgarnął jej włosy z pleców i pieszczotliwie przejechał po kręgosłupie, pośladku i wewnętrznej stronie uda. Ukucnął i palcem musnął obcas. Chwilę zabawił wokół kostki. Napięte do granic możliwości mięśnie zdradziły ją. Wymsknęły się spod kontroli. Zadrżała tak, że o mało nie straciła równowagi.
Najpierw znieruchomiał. Potem podniósł się, mącąc wilgotne powietrze. Napięcie stało się niemal namacalne. Najpierw usłyszała trzask, za którym podążyła plama bólu.
-Au!
Pośladek pulsował.
Wrócił do poprzedniej pozycji, a ona gubiła się w plątaninie obcych uczuć, których nie umiała określić.
Mała wystraszona dziewczynka w jej wnętrzu tańczyła obłąkańcze tango z samą śmiercią.
Przestała śledzić myśli, gdy ból został zastąpiony bolesnym łaskotaniem w dole brzucha. Skórzane rękawiczki zaczęły ociekać jej sokami, ale on nie przestawał masować szparki. Z aksamitnych fałdek wyłuskał łechtaczkę. Robił to z pedantyczną precyzją, jak dobrze zaprogramowany mechanizm, nie człowiek. Pilnował by były to zaledwie muśnięcia, podniecające, ledwie kontur tego, co miało za chwilę nadejść i się wypełnić feerią odcieni rozkoszy.
Kiedy jego palec wślizgnął się do środka, nie mogła się powstrzymać, uniosła głowę i wygięła kręgosłup w łuk.
Wycofał się. Zdezorientowana czekała na kolejne karzące uderzenie, zamiast tego, usłyszała odgłos zamka błyskawicznego.
Przytulił się do niej napierając potężną erekcją na półkule ociekające sokiem, jak dojrzałe owoce. Ścisnął jej piersi. Pociągnął za sutki. Zaczęła się poruszać, błagając bez słów o więcej. Jego niecierpliwie palce zatrzymały się na jej ustach. Brutalnie ścisnął jej wargi i siła wprowadził kciuk do ust.
-Ssij!
Rozkazał tonem nieznającym sprzeciwu. Bez protestów poddała się jego woli. Była gotowa spełnić każde jego żądanie, byle zrobił to, czego domagało się jej spragnione ciało.
Nie śpieszył się jednak. Metodycznie, na zimno badał zakamarki ciała, nie troszcząc się o to, czy sprawia ból, czy przyjemność.
Gdy jej oddech zamienił się w dyszenie, a ramiona zaczęły omdlewać, jednym pchnięciem znalazł się cały w środku. Krzyknęła. Zaczął powoli się wycofywać. By znowu się w nią wbić, głęboko. Szczelnie wypełnił ciasną, pulsującą przestrzeń.
Drażnił jej skórę szorstkimi włosami i pchał z całych sił. Zgrzyt nóg krzesła, wilgotne klaskanie, jęki, oddechy, wszystko to tworzyło podniecającą mieszankę otulającą ten zwierzęcy niemal akt.
Obserwowała go pomiędzy swoimi nogami. Widziała lśniącą cielisto-fioletową czerwień, marszczącą się i rozciągającą rytmicznie. Napierał na nią rozkosznie boleśnie, by na koniec zacisnąć rękę na jej gardle. Przemknęła oczy i pozwoliła by fala niewyobrażalnego doznania wybuchła w niej. Nasienie wyciekło po nodze. Jeszcze wstrząsani spazmami orgazmu zsunęli się na chłodną podłogę.
-Jeśli będziesz chciała więcej, wiesz gdzie nas szukać – rzucił na odchodne i zniknął.

środa, 7 listopada 2012

Oczekiwanie na koniec



Boże, co za nuda, pomyślała. Padało od kilku dni, a temperatura nie spadała. Była duszno, a wilgoć zdawała się wyzierać z każdego kąta.
Otarła krople z szyi. Nie wiedziała, czy to pot, czy woda. Miała na sobie tylko koronkową koszulkę na ramiączkach, ledwie zakrywającą pupę, ale materiał i tak przykleił się do ciała.
Miasto zamarło w oczekiwaniu na zmianę. Miała dosyć leżenia na wygniecionej pościeli. Podeszła do okna i ostrożnie postawiła bosą stopę na parapecie. Bez trudu przeszła po gzymsie i zapukała w ramę.
-Mogę wejść?
Uśmiechnął się na jej widok.
-Czuję zapach twojego ciała.
-Jasne, ja czuję tylko pleśń. Co słychać u mojego ulubionego sąsiada?
-Tylko szum deszczu, a u ciebie jak tam?
-Nie mogę znaleźć sobie miejsca.
Bezwstydnie mierzyła go wzrokiem. Siedział pod ścianą, tylko w dżinsach i palił papierosa. Na klatce piersiowej miał siatkę blizn. Pamiątka po buntowniczej przeszłości. Był szczupły, opalony. Palił papierosa i za zasłony dymnej również się jej przyglądał.
-Jakbyś chciała spędzić ten czas?
-Nie mam pojęcia, masz jakiś pomysł?
Usiadła, opierając brodę na kolanie, a drugą nogę spuszczając w dół i machając nią jak dziecko. Nie miała nic do ukrycia. Czas jakby się rozciągnął, dzień i noc przenikały przez siebie niezauważalnie. Ludzie zatracili się w tych dziwnych dniach, schowali wszelkie zasady, zapomnieli o obowiązkach, oszczędzali siły.
Podniósł się i podszedł do niej, wyrzucił niedopałek prosto na chodnik.
-Może masz ochotę? – Nie dokończył na co, zamiast tego pochylił się i zaczął spijać krople z jej ramienia. Mokrymi włosami łaskotał ją w ucho. Jego gorący oddech pachniał papierosami, alkoholem i czymś seksownym, czego nie umiała określić, a od czego zrobiło się jej gorąco między nogami.
Nie czekał na odpowiedź. Zeskoczyła na podłogę.
Padło już za dużo słów. Za chwilę nikt nie będzie pamiętał o banalnej wymianie zdań. Kurtuazja nie miała racji bytu.
Klęknęła i szarpnęła za guzik. Przemoczony materiał opierał się. Nie nosił bielizny. Oswobodzona męskość niemal uderzyła ją w policzek. Rzuciła się na nią łapczywie. Chciała doprowadzić go do szaleństwa. Wbiła paznokcie w jego pośladek. Nie była delikatna. W pewnym momencie ugryzła go w udo. Tylko syknął i w odwecie pociągnął ją za włosy. Wtedy zaśmiała się i położyła przed nim rozsuwając nogi. Dotknęła swoich piersi i spojrzeniem zmusiła by do niej dołączył. Prowadziła go jak dziecko we mgle. Najchętniej zdarłaby z niego skórę, wessała go w siebie, zatraciła się w rozkoszy i zapomniała o przygnębiającej aurze zwiastującej koniec świata.
Gdy podniecenie sięgnęło zenitu, przerzuciła nogę przez jego biodro, ręką naprowadziła fioletową główkę i opadła, rozdzierając aksamitne wnętrze. Opadła na niego i zbliżyła rozchylone wargi do jego ust. Przyspieszone, płytkie oddechy wzmagały jeszcze uczucie odurzenia. Zaczęła swój taniec biodrami. Odpowiadał na każdy jej ruch. Masował pośladki, chcąc wbić się jeszcze głębiej. Dzieliła ich tylko koronkowa koszulka.
Nagle zebrał jej włosy i jednym szarpnięciem podciągnął do góry, jednocześnie z całej siły uderzając w nią podbrzuszem. Dwa szybkie pchnięcia doprowadziły do finału. Pulsujące wybuchy we wnętrzu sprawiły, że go dogoniła.
Na czworaka podeszła do okna, wspięła się na nie i znikła w chmurze pary wodnej.

poniedziałek, 5 listopada 2012

Gry kuchenne



Od dawna miała na niego chrapkę, ale dopiero teraz nadarzyła się okazja by zwabić go do mieszkania. Ot, banalna prośba o sąsiedzką pomoc. Nie planowała niczego, po prostu chciała się nacieszyć jego obecnością.
Otworzyła drzwi i oparła się plecami o ścianę, robiąc mu miejsce, ale tylko na tyle, by musiał się o nią otrzeć. Stanęła na palcach i wciągnęła brzuch, udając, że nie wie, jak bardzo uwydatnia się przy tym jej biust. Specjalnie założyła sukienkę z trójkątnym dekoltem. Uśmiechnął się pod nosem i przeczesał dłonią włosy. Miał na sobie koszulkę podkreślającą jego mięśnie, dżinsy opinające uda i trampki.
Zaprosiła go do kuchni i klęknęła, prezentując swoje pośladki. Chciała z nim pogadać, ale nie mogła się powstrzymać, żeby nie podgrzać atmosfery. Zobaczyła kropelki potu na jego skroni, gdy zanurkował pod zlewem. Teraz to ona mogła podziwiać jego tyły. Zagryzła wargi i oparła się o kuchenny blat. Między udami poczuła znajome pieczące łaskotanie. Zacisnęła nogi i położyła między nimi dłonie, jak do modlitwy.
Tego nie mógł nie zauważyć. W jego oczach skrzyły się iskierki rozbawienia.
-Mogę dostać coś do picia?
-Jasne.
Odwróciła się i sięgnęła do lodówki. Podszedł do niej od tyłu i położył dłoń na piersi. Głośno wciągnęła powietrze i odchyliła głowę. Oparła się na jego klatce piersiowej wyginając się i napierając swoim ciałem na jego dłonie. Przycisnął ją do chłodnej i gładkiej powierzchni lodówki i z lekkim wahaniem sięgnął po rąbek sukienki. Delikatnie uniósł do góry, odsłaniając biel skóry. Dotknął. Przeciągnął po krzywiźnie biodra i kciukiem zahaczył o brzeg majteczek. Pociągnął za gumkę i zsunął je. Uklękną i łapczywie wpił się w pośladek wargami, przez chwilę błądził po ich miękkości, by wysunąć język i sięgnąć niżej, prosto w palące pożądaniem aksamitne wnętrze.
Jęknęła.
Usłyszała jak manipuluje przy pasku i rozporku. Intuicyjnie, szerzej rozstawiła stopy. Wchodził delikatnie, zdziwiony oporem. Była ciasna, ale zawsze uważała to za atut. Najwidoczniej i jemu się to podobało, bo wyszeptał jej do ucha słowa, od których się zarumieniła. Jedną ręką pieścił sutki, drugą trzymał na brzuchu, przyciągając ją do siebie o odpychając. Była mokra. Poruszał się gładko, rytmicznie, stopniowo przyspieszając. Odgłosy wilgotnego klaskania, szmer w rurach, szczekanie psa za oknem, szum wiatru i jego oddech przeplatały się i z trudem przebijały do jej świadomości. Skupiła się na falach przyjemności rozlewających się po całym ciele. Oparła czoło o drzwi lodówki, mokre włosy przykleiły się jej do skroni, dłonie ślizgały się po chłodnej powierzchni, a ona płynęła w stronę rozkoszy pulsującej ognistą czerwienią.
Wyprzedził ją o jeden oddech wytryskując. Gdy to poczuła napięła po raz ostatni wszystkie mięśnie i krzyknęła.
Delikatnie z niej wyszedł i bez słowa sięgnął po papierowy ręcznik. Czule poprawił jej włosy, podciągnął majteczki i przygładził sukienkę.
-Jutro dokończę, przyjdę z kluczem zrobię porządek pod zlewem. Będziesz czekała?