Przyjaźń.
Wielkie słowo, dzięki któremu rozkwitła. Gdy patrzyła na swoje odbicie w
lustrze widziała dziewczynkę, nie kobietę. Nienawidziła siebie za wielkie oczy,
płaską pierś, krągły tyłeczek, jakby stworzony do klapsów, jasne włosy i metr
pięćdziesiąt wszystkiego razem. Świat ją przytłaczał. Nie nadążała za życiem.
Schronienia szukała w marzeniach, aż pewnego dnia, gdy siedziała na ławce w
parku, w letniej sukience odsłaniającej ramiona, z wiatrem muskającym kolana,
jakiś cień zakłócił jej spokój i sprowadził na ziemię.
Gdy spoglądała z
dołu, wydawał się być mitycznym kolosem. Uśmiechnął się i spytał czy może się
dosiąść i tak to się zaczęło. Jego ramię miało tyle centymetrów ile jej talia.
Sprawdzili to. Stał się jej obrońcą i tarczą przed całym złem.
Pewnego dnia
leżeli na kanapie, zmęczeni upałem sączącym się przez otwarte drzwi balkonowe. Skulona
położyła głowę na jego piersi i słuchała silnego, spokojnego bicia serca.
-Dlaczego tak
często jesteś smutna? – zapytał niskim, leniwym głosem.
-Bo jestem
uwięziona w ciele dziewczynki. Chciałabym, by mężczyźni patrzyli na mnie, jak
na kobietę.
Nagle wziął jej
dłoń i położył na swoim podbrzuszu. Niewielki wzgórek drgnął pod jej dotykiem.
-Dla mnie jesteś
kobietą. Nawet nie wiesz jak bardzo podniecającą.
Patrzyła na
niego z rozchylonymi ustami i lśniącymi oczami. Była mała i krucha, ale on
kontrolował swoją siłę. Wilgotny i słony pocałunek zaskoczył ją. Niecierpliwy
język obudził skrywane głęboko pragnienia. Westchnęła gdy uniósł brzeg
materiału sięgając między uda. Oddała się całkowicie fali intensywnych doznań.
Ciało tańczyło do nieznanej melodii. Prowadził ją pewnie po cienkiej tafli,
badając granice, o których istnieniu nie wiedziała. Powoli, krok po kroku
przekraczali je. Wchodzili na nowy grunt pełen doznań tak skrajnych, że można było
w nich zatonąć.
Jednym ruchem
obrócił ją plecami do siebie. Nagą pierś przytulił do przezroczystej niemal
skóry pleców. Podziwiał linię karku, zagłębienie między pośladkami i krągłości
bioder. Uległa mu bez reszty i ze spuszczoną głową czekała na jego gest. Objął
delikatne ramiona i położyli się bokiem. Podwinął nogi i gładko wsunął się w
ciasny pączek kobiecości. Powoli wchodził i wychodził, prawie niezauważalnie,
lawirując nad przepaścią, czekając aż znajdą się tam razem. Widział jak jej
mięśnie płaskiego brzucha napinają się, jak oddech unosi blade aureole sutków,
jak krople potu gromadzą się na zagłębieniu obojczyka. Wbiła paznokcie w skórę
jego dłoni i przygryzła wargę. Zanurzył nos w jej włosach by jeszcze
intensywniej poczuć obecność kobietki, która zawróciła mu w głowie, swoją
niewinnością i tym niewypowiedzianym bólem, z którym nie umiała sobie poradzić.
Polizał palec i
sięgnął niżej. Bez trudu odnalazł nabrzmiałą perłę. Skryta między aksamitnymi
fałdami, cierpliwie czekała, aż i ją zaproszą do tańca. Ona znała kroki. Kilka
piruetów i nastąpił wielki finał.
Wciąż ją trzymał
w objęciach, delikatnie kołysząc. W milczeniu obserwowali jak słowo przyjaźń gubi
płatki i zamienia się w soczysty, jędrny owoc pożądania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz