Z wahaniem otworzyła kopertę. Na
egzotycznie pachnącej kartce papieru w kolorze kości słoniowej ktoś starannie
wypisał adres i godzinę, oraz kilka zdań instrukcji. Poniżej odbito
charakterystyczną pieczęć, dojrzały owoc ackee. Poznała go, choć tylko raz
widziała zdjęcie. Kilka miesięcy temu, gdy skusiła się i zarejestrowała na
tajemniczej stronie.
Niedojrzały owoc, gdy się go zje,
zabija, dojrzały, otwiera się kusząco. Ryzykowna przyjemność. To tak jak z
marzeniami, możemy przekroczyć granicę, ale tylko wtedy, gdy jesteśmy na to
gotowi.
Myślała, że jest, teraz wątpiła.
Gdyby jednak się wycofała, żałowałaby tego do końca życia.
Zdenerwowana podjechała na
opuszczony parking. Robiło się ciemno, a ona marzła w cienkim płaszczu. Szpilki
stukały o popękany asfalt. Wiatr rozwiewał jej włosy. Zaparkowała tuż pod
wejściem opuszczonego magazynu. Rozejrzała się bezradnie wokół. To było tu. Weszła.
W środku było pusto, oprócz
dziwnego podestu z krzesłem i lustrem znajdującego się w centrum pomieszczenia,
nie było nic. Blade światło padało prosto na tą zaimprowizowaną scenę, reszta
tonęła w mroku.
Zrobiło się jej gorąco.
Wspomnienie pewnego, niepokojącego snu wróciło z całą wyrazistością, ale co
innego o czymś śnić, wyobrażać sobie, a co innego…
Wzięła głęboki oddech i podeszła
do krzesła. Dopiero wtedy zorientowała się, że nie jest sama. Podszedł do niej
wysoki, szeroki w ramionach, ubrany na ciemno mężczyzna. Miał maskę na twarzy i
skórzane rękawiczki.
-Czy zrobiłaś wszystko, tak jak
ci napisano?
Skinęła głową.
-Dobrze, a teraz zdejmij płaszcz.
Przełknęła ślinę i drżącymi
palcami zaczęła rozplatać pasek na biodrach. Powoli odpinała guziki, uderzając
paznokciami o plastik. Nieprzyjemny dźwięk rozchodził się echem. Materiał z
cichym szelestem opadł na podłogę, odsłaniając nagie ramiona. Bezmyślnie
zasłoniła się dłońmi. Ubrana była jedynie w gorset i pończochy. Czuła się
bardziej naga, niż gdyby nie miała nic na sobie.
To nie był jednak czas na wstyd.
Podał jej rękę i poprowadził do
krzesła. Gestem nakazał oprzeć dłonie o siedzisko. Spuściła głowę. Odgarnął jej
włosy z pleców i pieszczotliwie przejechał po kręgosłupie, pośladku i wewnętrznej
stronie uda. Ukucnął i palcem musnął obcas. Chwilę zabawił wokół kostki.
Napięte do granic możliwości mięśnie zdradziły ją. Wymsknęły się spod kontroli.
Zadrżała tak, że o mało nie straciła równowagi.
Najpierw znieruchomiał. Potem
podniósł się, mącąc wilgotne powietrze. Napięcie stało się niemal namacalne.
Najpierw usłyszała trzask, za którym podążyła plama bólu.
-Au!
Pośladek pulsował.
Wrócił do poprzedniej pozycji, a
ona gubiła się w plątaninie obcych uczuć, których nie umiała określić.
Mała wystraszona dziewczynka w
jej wnętrzu tańczyła obłąkańcze tango z samą śmiercią.
Przestała śledzić myśli, gdy ból
został zastąpiony bolesnym łaskotaniem w dole brzucha. Skórzane rękawiczki
zaczęły ociekać jej sokami, ale on nie przestawał masować szparki. Z
aksamitnych fałdek wyłuskał łechtaczkę. Robił to z pedantyczną precyzją, jak
dobrze zaprogramowany mechanizm, nie człowiek. Pilnował by były to zaledwie
muśnięcia, podniecające, ledwie kontur tego, co miało za chwilę nadejść i się
wypełnić feerią odcieni rozkoszy.
Kiedy jego palec wślizgnął się do
środka, nie mogła się powstrzymać, uniosła głowę i wygięła kręgosłup w łuk.
Wycofał się. Zdezorientowana
czekała na kolejne karzące uderzenie, zamiast tego, usłyszała odgłos zamka
błyskawicznego.
Przytulił się do niej napierając
potężną erekcją na półkule ociekające sokiem, jak dojrzałe owoce. Ścisnął jej
piersi. Pociągnął za sutki. Zaczęła się poruszać, błagając bez słów o więcej. Jego
niecierpliwie palce zatrzymały się na jej ustach. Brutalnie ścisnął jej wargi i
siła wprowadził kciuk do ust.
-Ssij!
Rozkazał tonem nieznającym
sprzeciwu. Bez protestów poddała się jego woli. Była gotowa spełnić każde jego
żądanie, byle zrobił to, czego domagało się jej spragnione ciało.
Nie śpieszył się jednak. Metodycznie,
na zimno badał zakamarki ciała, nie troszcząc się o to, czy sprawia ból, czy przyjemność.
Gdy jej oddech zamienił się w
dyszenie, a ramiona zaczęły omdlewać, jednym pchnięciem znalazł się cały w
środku. Krzyknęła. Zaczął powoli się wycofywać. By znowu się w nią wbić,
głęboko. Szczelnie wypełnił ciasną, pulsującą przestrzeń.
Drażnił jej skórę szorstkimi
włosami i pchał z całych sił. Zgrzyt nóg krzesła, wilgotne klaskanie, jęki,
oddechy, wszystko to tworzyło podniecającą mieszankę otulającą ten zwierzęcy
niemal akt.
Obserwowała go pomiędzy swoimi
nogami. Widziała lśniącą cielisto-fioletową czerwień, marszczącą się i
rozciągającą rytmicznie. Napierał na nią rozkosznie boleśnie, by na koniec
zacisnąć rękę na jej gardle. Przemknęła oczy i pozwoliła by fala
niewyobrażalnego doznania wybuchła w niej. Nasienie wyciekło po nodze. Jeszcze
wstrząsani spazmami orgazmu zsunęli się na chłodną podłogę.
-Jeśli będziesz chciała więcej,
wiesz gdzie nas szukać – rzucił na odchodne i zniknął.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz